Strona główna

niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt!

• ˚ •˛•˚ * 。 • ˚ ˚ ˛ ˚ ˛ •       
˚ •Wesołych★* 。 • ˚ ˚ ˛ ˚ ˛ •    
•。•。★Świąt★ 。* • ˚ • ˚ ˛ ˚ ˛ •。
° 。 ° ˛˚˛ * _Π_____*。*˚          
˚ ˛ •˛•˚ * /______/~\。˚ ˚ ˛      
˚ ˛ •˛• ˚ | 田田 |門| ˚          

środa, 12 grudnia 2012

Mąż stanu

Jedna z największych debat naszych czasów dotyczy pytania, ile Twoich pieniędzy powinno zostać wydanych przez państwo, a ile Ty powinieneś posiadać, aby wydać na swoją rodzinę. 
Nigdy nie zapomnimy tej podstawowej prawdy, że państwo nie ma innego źródła pozyskiwania pieniędzy, jak poprzez zabieranie pieniędzy tym, którzy je zarobili. Jeżeli państwo chce wydać więcej, może to uczynić jedynie przez pożyczenie waszych oszczędności albo przez większe opodatkowanie was. I nie ma co oczekiwać, że ktoś inny zapłaci. Bo tym »kimś innym« będziesz Ty! Nie ma czegoś takiego, jak pieniądze publiczne. Istnieją jedynie pieniądze podatników. 
Uzdrowienie gospodarki nie nadejdzie poprzez wynajdowanie coraz większej ilości rozrzutnych, rozrastających się państwowych programów. Nie stajemy się bogatymi poprzez zamówienie kolejnej książeczki czekowej w banku. Żaden naród nigdy nie stał się zamożny poprzez opodatkowanie swoich obywateli ponad ich zdolności do płacenia. Mamy obowiązek upewnić się, że każdy grosz, jaki możemy uzyskać z opodatkowania, zostanie wydany mądrze i dobrze. [...] 
Chronienie portfeli podatników, chronienie usług publicznych — oto dwa wielkie zadania, które muszą być uzgodnione. Jakże łatwo i popularnie byłoby powiedzieć: wydaj więcej na to, poszerz wydatki na tamto. Oczywiście wszyscy mamy ulubione powody, by to robić. Wiem o tym, bo sama takie znajduję. Jednakże ktoś musi to podliczyć. Każde przedsiębiorstwo musi to robić. Każda pani domu musi to robić. Każdy rząd powinien to robić,… a ten rząd to zrobi!

Czy nadejdą wreszcie czasy, gdy będziemy dumni z tego, że jesteśmy Polakami — nie tylko dlatego, że Polska ma duży potencjał, ale również dlatego, że nasi politycy będą mężami stanu, a nie chłoptasiami w krótkich spodenkach?

wtorek, 4 grudnia 2012

Wyprawa do gwiazd

Gwiazda znajdująca się najbliżej naszego Słońca to Proxima Centauri. Jest w odległości 4,22 lat świetlnych. Oznacza to, że światło potrzebuje 4,22 roku, aby przebyć odległość z Ziemi do tej gwiazdy. 

Takie odległości powodują, że wydaje się, że są to miejsca całkowicie dla nas niedostępne. Przy obecnych silnikach obecne statki kosmiczne potrzebują wielu tygodni lub nawet miesięcy, żeby dotrzeć do planet w Układzie Słonecznym.

A gdyby tak było możliwe poruszanie się z prędkościami znacznie większymi od prędkości światła? W znanym serialu science–finction Star Treck statki kosmiczne zdolne są do poruszania się prędkościami Warp. Prędkość warp oznacza prędkość światła. W serialu statki kosmiczne mogą poruszać się z prędkościami kilkakrotnie większymi od prędkości światła. To jednak tylko fantastyka. Przynajmniej na razie…

Niekiedy pomysły science–fiction inspirują naukowców. Okazuje się, że naukowcy w NASA obecnie przeprowadzają eksperymenty, które w przyszłości mogą doprowadzić do skonstruowania silników, dzięki którym możliwe będą podróże z prędkościami przekraczającymi prędkość światła. Jeżeli takie silniki powstaną, podróże do gwiazd staną się realne.

sobota, 1 grudnia 2012

Ile jest warta ta pomoc

Ostatnio w mediach często emitowane są reklamy informujące, jak dużo Polska zyskała dzięki pomocy Unii Europejskiej. Niektórzy jednak twierdzą, że te reklamy to nic innego, jak indoktrynacja.
 

Niektórzy, jak prof. Rybiński w powyższym wywiadzie, wskazują, że cele pomocy z Unii wcale nie są takie szlachetne, jak się je nam przedstawia. Niektórzy inni znani ekonomiści pokazują, że jeżeli prawidłowo się policzy tę „pomoc”, to okazuje się, że właściwie wydatki związane z tym są większe, niż korzyści.

niedziela, 25 listopada 2012

Idioci czy psychopaci

Mówi się, że dla niektórych władza jest silnym afrodyzjakiem. Do niedawna myślałem, że to tylko taka przenośnia. Podobno jednak to rzeczywiście jest silny afrodyzjak. Prawdopodobnie to by tłumaczyło, dlaczego niektórzy tak silnie dążą do zdobycia władzy, niejednokrotnie zdobywając ją po trupach.

Podobno jednym z zawodów, które mocno przyciągają psychopatów, są zawody związane z władzą. Obserwując niektóre działania niektórych polityków, w tym przywódców niektórych mocarstw, można to chyba uważać to za fakt potwierdzony dowodami. Niektórzy spośród nich z całą pewnością są psychopatami. Nie wiem, czy i który spośród polskich polityków jest psychopatą. Myślę, że wielu jest idiotami.

W najbliższych dniach Prezydent RP ma podjąć ostateczną decyzję, czy w Polsce dopuszczalne będą uprawy genetycznie modyfikowane (GMO). Podobno PO i SLD są za wprowadzeniem tej ustawy. Nie wiem, jaki stosunek do tego mają pozostałe partie, ale już poparcie tych dwóch partii powoduje, że najprawdopodobniej ustawa zostanie zatwierdzona.

Głosy na tema tych upraw są podzielone. Mnie przekonują alarmy pszczelarzy informujących o masowym wymieraniu pszczół. Naukowcy podobno uważają, że jedną z przyczyn są genetycznie zmodyfikowane rośliny. Podobno gdy pszczoły wyginą, to ludzkość ma znikome szanse na przetrwanie. I co? I nic! Kto by się przejmował pszczołami, gdy można biznes zrobić!

Dzisiaj słyszałem w radio wypowiedzi na ten temat jakichś polityków z PO i SLD — oczywiście byli za wprowadzeniem tej ustawy. Polityk SLD mówił ostrożnie, samymi ogólnikami. Natomiast polityk PO pozwolił sobie na szczerość: stwierdził, że PO jest za tą ustawą, ponieważ ta ustawa pozwala na uprawy roślin genetycznie modyfikowanych tylko wtedy, gdy te uprawy będą przeznaczone na paszę dla zwierząt.

Panie pośle! Pan jest idiotą! Uważam, że to określenie jest dla pana (p)osła najłagodniejszym, jakim można tę wypowiedź podsumować. Ciekawe, jak pan przekona pszczoły i inne owady, żeby nie zbierały pyłków na roślinach genetycznie zmodyfikowanych? Jak pan dokona tego cudu, że wiatr nie będzie przenosił zarodników roślin genetycznie zmodyfikowanych na sąsiednie pola z naturalnymi uprawami? Czy jest pan pewien, jak jedzenie roślin genetycznie zmodyfikowanych wpłynie na stan jedzących je zwierząt? Czy jest pan pewien, że jedzenie zrobione z takich zwierząt będzie zdrowe dla człowieka? Czy dysponuje pan jakimikolwiek wiarygodnymi badaniami na ten temat? Mam na myśli wieloletnie badania i obserwacje, prowadzone przez ośrodki nie związane z żadnym koncernem zainteresowanym wprowadzeniem GMO? Między innymi czytając ten artykuł szczerze wątpię, czy są na ten temat wiarygodne badania.

piątek, 16 listopada 2012

Wartości intelektualne czy wojna

Obrońcy prawa patentowego i autorskiego w obecnej postaci często argumentują, że w naszych czasach aby osiągnąć nowy produkt, konieczne są długotrwałe i kosztowne badania. Prawo autorskie i prawo patentowe ma na celu umożliwienie ich autorom czerpanie zasłużonych zysków z chronionych wartości.

Idea nie jest głupia. Sęk w tym, że rzeczywistość często dość znacznie odbiega od tej idei. Różni cwaniaczkowie zgłaszają patenty na rozwiązania, których jedyną innowacyjnością chyba jest fakt, że nikt dotychczas nie wpadł na pomysł, żeby patentować coś tak oczywistego. Nikt mi przecież nie powie, że wynalezienie prostokąta z zaokrąglonymi narożnikami wymagało jakichś kosztownych badań?

Ostatnio firma Apple zgłosiła i otrzymała kolejny innowacyjny patent: opatentowała animację symulującą na ekranie przewijanie kartek książki. Przecież takie proste animacje są stosowane od wielu lat, głównie na różnych stronach internetowych! Dotychczas nikt nie wpadł na pomysł, żeby patentować coś tak oczywistego i — w sumie — coś tak prostego.

Czekam teraz na wiadomość, że ktoś opatentował działanie polegające na dodawaniu do siebie dwóch dowolnych liczb w celu uzyskania ich sumy.

Prawo autorskie i prawo patentowe jest potrzebne, ale nie w obecnej postaci. Może trzeba wrócić do korzeni. Pierwotnie prawa te służyły do ochrony przez 5 lat. Po tym czasie każdy mógł swobodnie korzystać z chronionych wynalazków. Podobnie było z prawem autorskim. Taki okres ochrony nie blokowałby rozwoju. Bo obecnie te prawa służą często (zbyt często!) wyłącznie blokowaniu konkurencji.

wtorek, 13 listopada 2012

Marsz Niepodległości 2012

O tegorocznym Marszu Niepodległości różne media różnie informowały. Jedne mówiły o kilkunastu tysiącach uczestników, a inne — o stu tysiącach. Jedna skupiały się na tym, że ktoś próbował zakłócić przebieg tego marszu. Inne twierdzą, że nie ktoś, tylko sama policja prowokowała rozruchy.

Nie byłem na tym marszu. Nie wiem, jak tam było naprawdę. Widziałem sporo filmowych relacji w Internecie, zwłaszcza tych niezależnych, kręconych aparatami fotograficznymi lub telefonami komórkowymi. Nie znalazłem w żadnym z nich przekonującego dowodu, że policja sprowokowała te awantury podczas marszu. Jednak na podstawie wymienionych filmów doszedłem do wniosku, że nie będę wcale zaskoczony, jeżeli to faktycznie były prowokacje organizowane przez policję. Eksperci zawsze podkreślają, że jeżeli chuligani zakłócają legalne wydarzenie, to zadaniem policji jest w pierwszej kolejności oddzielenie chuliganów od pozostałych uczestników tego wydarzenia. Jeżeli to nie była policyjna prowokacja, to ich działania wydają się być bardzo nieudolne. Warto również zapoznać się z opinią na ten temat generała Romana Polko — byłego dowódcy jednostki GROM, więc osoby kompetentnej.

Oczywiście takie działania byłyby całkowicie nielegalne. Skoro jednak kilkanaście lat temu służby specjalne mogły doprowadzić do rozbicia partii KPN, to dlaczego teraz policja nie miałaby próbować rozbić Marsz Niepodległości? W niemal każdej relacji widać, że uczestnicy tego marszu raczej nie pałają sympatią do obecnej władzy.

Słyszy się czasem opinie, że ten marsz organizują faszyści. Takie opinie rozgłaszają skrajni lewacy. Oni nie dostrzegają żadnej różnicy między słowem narodowy i faszystowski. Zresztą, jak można zobaczyć w internetowych relacjach z ubiegłorocznego marszu niepodległości, lewakom również biało-czerwona flaga kojarzy się z faszystami.

Jedną z ciekawszych relacji, jakie można znaleźć w Internecie, jest relacja telewizji Tram (zamieszczona poniżej). Oglądając tę relację warto wziąć pod uwagę, że według uczestników tego marszu początkowo brało w nim udział wiele rodzin, również z małymi dziećmi. Po tych chwilowych zamieszkach większość z nich zrezygnowała z udziału w marszu. Niewykluczone, że o to właśnie chodziło, żeby zmniejszyć liczbę uczestników oraz zniechęcić ludzi do udziału w podobnym marszu w przyszłym roku.

Opatentować koło

O prawie autorskim, a w szczególności o patentach, pisałem już kilkakrotnie. Coraz więcej ludzi nabiera przekonania, że prawo patentowe przestało służyć ochronie własności intelektualnych, a służy jedynie wielkim koncernom do zwalczania mniejszych konkurentów.

W różnych krajach przepisy patentowe nieco się różnią. Chyba we wszystkich przyjmuje się jako zasadę, że nie można opatentować czegoś, co już jest od jakiegoś czasu w powszechnym użyciu.

Przed kilkoma laty czytałem o sprytnym Amerykaninie, który postanowił opatentować koło. Dotychczas nikt nie zgłosił takiego patentu. Wtedy urząd patentowy odmówił uznania tego zgłoszenia, uzasadniając swoją decyzję tym, że koło jest powszechnie używane od kilkuset lat.

Wielkie firmy traktują patenty jako jeden z istotnych sposobów walki z konkurencją. W jednym z ostatnich zgłoszeń patentowych firma Apple jako ilustrację patentu zamieściła powyższy rysunek. W opisie patentu poinformowała, że wniosek patentowy dotyczy tylko linii ciągłych. Po uważnym przyjrzeniu się powyższemu rysunkowi widać, że ciągła linią narysowany jest jedynie zewnętrzny obrys. Wynika z tego, że firma Apple postanowiła opatentować kształt prostokąta z zaokrąglonymi narożnikami.

Tym razem Amerykański urząd patentowy przyjął ten wniosek i udzielił firmie Apple patentu.

Mam wrażenie, że przeciwnicy obecnego prawodawstwa w tym zakresie są również w amerykańskim urzędzie patentowym. Najprawdopodobniej postanowili oni doprowadzić do zmiany prawa w tym zakresie poprzez ośmieszenie dotychczasowego prawodawstwa. Inaczej nie umiem wytłumaczyć tego idiotyzmu.

niedziela, 11 listopada 2012

Inny punkt widzenia

Dzięki niezależnym mediom możemy się dowiedzieć, że niektórzy inaczej widzieli te same wydarzenia, które media głównego nurtu relacjonują w dość jednoznaczny sposób.

Uzupełnienie

Jeżeli to rzeczywiście była prowokacja Policji, a nie działanie grupy chuliganów, to dzisiejsze reakcje mediów głównego nurtu świadczyłyby o rosnącej sile mediów drugiego obiegu.

Nadal zdaje się są poważne rozbieżności co do liczby uczestników. Jedni mówią o kilkunastu tysiącach. Drudzy — o około stu tysiącach uczestników.

sobota, 3 listopada 2012

Święto Niepodległości 2012

Po 123 latach rozbiorów, 11 listopada 1918 roku Polska odzyskała niepodległość. Na pamiątkę tego wydarzenia co roku w dniu 11 lis­to­pa­da obchodzimy Święto Niepodległości. Od kilku lat polscy patrioci organizują w tym dniu Marsz Niepodległości. Marsz odbywa się w wielu miastach w całej Polsce.

W ubiegłym roku obchody Święta Niepodległości w Warszawie wyglądały mniej więcej tak, jak na poniższym filmie. Jakkolwiek będzie w tym roku, uważam, że każdy Polak powinien czuć się w obowiązku uczestniczyć w tym święcie.


Kontekst ubiegłorocznego Marszu Niepodległości w Warszawie dobrze ilustruje poniższy film.

piątek, 2 listopada 2012

Panta rhei

Życie człowieka ma kilka charakterystycznych faz. Pierwszą oczywiście jest dzieciństwo. Dzieci, tak jak ludzie w każdym innym wieku, przeżywają swoje tragedie. Jednak jeżeli żyją we w miarę normalnych rodzinach, to wiodą jednak dość beztroskie życie. Trudnymi sprawami zajmują się rodzice. Dla dziecka ważne jest, żeby rodzice przy nim byli.

W miarę dorastania człowiek wchodzi w wiek gówniarzerii. Gówniarze mają po kilkanaście lat i wydaje im się, że zjedli wszystkie rozumy świata. Są przecież właściwie dorośli, a rodzice, którzy tego i owego im zabraniają, niczego nie rozumieją.

Mniej więcej po przekroczeniu dwudziestki człowiek awansuje na młodego. Młody już rozumie, że jeszcze niedawno był głupim gówniarzem. Jest przekonany, że już jest dorosły i teraz doskonale rozumie otaczający go świat. Młodzi przeważnie charakteryzują się naiwnym spojrzeniem na świat. Widzą dobrze, ale tylko zewnętrzną warstwę tej cebuli, którą jest Świat.

W miarę upływu lat człowiek coraz lepiej dostrzega, że świat jest znacznie bardziej skomplikowany, niż mu się dotychczas wydawało. Stopniowo, niepostrzeżenie, jedni nieco wcześniej, inni nieco później, przekształcają się w stare pierdoły, niekiedy nazywane starymi marudami. Ludzie ci widzą, że politycy zbyt często wciskali im kit, że nigdy nie zamierzali dotrzymać swoich obietnic. Powoli dociera do nich, że są przez tych polityków i ich pomagierów traktowani jak głupie stado. Zaczyna do nich docierać, że w dzisiejszym świecie nie ma żadnych autorytetów, którym można by bezgranicznie ufać.

Jak wiadomo, zgryźliwi starcy są jednym ze szczytowych osiągnięć szatana, ale ich zgryźliwość często jest przesadną manifestacją tego, że dzięki życiowemu doświadczeniu dostrzegają różne niebezpieczeństwa w rozwoju ludzkości. Bywają uciążliwi, ale ziarno siane przez nich też przynosi pewien plon. Dzięki niemu młodsi, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę, mogą unikać tych niebezpieczeństw.

Wydaje mi się, że to jest przyczyną, iż od wiek wieków starsi narzekają na zepsucie młodego pokolenia i wróżą, że Świat zejdzie na psy. Tymczasem Świat nic sobie z tego nie robi, lecz spokojnie podąża naprzód, tylko od czasu do czasu lekko się chwiejąc w jedną lub drugą stronę.

wtorek, 30 października 2012

Co zrobić z Macierewiczem?

Antoni Macierewicz — członek PiS, przewodniczący tak zwanej Parlamentarnej Komisji Macierewicza zajmującej się wyjaśnianiem okoliczności katastrofy w Smoleńsku w kwietniu 2010 r. Macierewicz, jak wiadomo, jest wariatem nadającym się do leczenia psychiatrycznego, albo w najlepszym razie oszołomem. Dlatego we wszystkich tak zwanych wiodących mediach Macierewicz jest raczej przemilczany, o pracach i wynikach powyższej komisji też informuje się z rzadka i zdawkowo. Eksperci, którzy współpracują z Komisją Macierewicza są oczywiście mało znaczącymi pseudonaukowcami.

Zresztą naukowcy i eksperci nie muszą nawet w żaden sposób współpracować z komisją Macierewicza. Niedawno była zorganizowana konferencja naukowa poświęcona tej katastrofie. Większość występujących naukowców uważała, że są solidne podstawy aby wątpić w dotychczasowe oficjalne ustalenia Rosjan. Wiodące media uznały widocznie, że to jedna z wielu nieciekawych konferencji, jakie sobie różni naukowcy urządzają, bo nie zauważyłem, żeby było o niej głośno w mediach.

Teraz dowiadujemy się, że jednak na szczątkach samolotu polscy eksperci znaleźli ślady trotylu. To oczywiście nie przesądza, że na pewno doszło do wybuchu, bo ten trotyl mógł tam się znaleźć z innych powodów. Niemniej jednak znacznie uwiarygodnia twierdzenia tych ekspertów, którzy na podstawie różnych przesłanek dowodzą, że samolot musiał się rozpaść co najmniej kilkanaście metrów nad ziemią i że najbardziej prawdopodobnym tego powodem jest wybuch na pokładzie.

Skoro ustalenia komisji, której przewodniczy Macierewicz, stają się całkiem wiarygodne, to jak teraz traktować Macierewicza? Czy nadal będzie tylko ciekawym przypadkiem dla psychiatrów?

poniedziałek, 8 października 2012

Jak było naprawdę

Ostatnio przez media przetoczyła się dyskusja nad pomyłkami dotyczącymi identyfikacji ciał ofiar katastrofy w Smoleńsku w kwietniu 2010 r. Słyszałem kilkakrotnie wypowiedzi różnych polityków i dziennikarzy na ten temat. Opinie były podzielone. Podobno pan prokurator generalny oskarżył rodziny tych ofiar, że źle rozpoznały ciała swoich bliskich. Czyli winni nie są ani Rosjanie, ani żadne polskie służby, tylko krewni ofiar. Może nie miałem szczęścia, ale ani razu nie słyszałem żadnego wywiadu bądź choćby informacji, co na to rodziny tych ofiar.

Właśnie znalazłem wiarygodną (moim zdaniem) informację, co na to rodziny ofiar. Ostrzegam: w tym filmie pojawia się między innymi Antoni Macierewicz. Jeżeli uważasz, że szkoda czasu na oglądanie czegokolwiek, gdzie ten pan występuje, to nie oglądaj tego filmu. Za to zastanów cię, czy nie dopadło cię »to«.



Uzupełnienie

Robi się coraz ciekawiej. Im więcej jest przesłanek sugerujących, że być może osoby odpowiedzialne za to, co się działo po katastrofie w Smoleńsku powinny stanąć przed sądem lub przed Trybunałem Stanu, tym bardziej niektórym nerwy pękają. W portalu gazeta.pl został opublikowany wywiad z jednym z lekarzy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Rzuca on nowe światło na kwestię identyfikacji ciał ofiar.

Mam wrażenie, że powoli rozwija się afera nie mniejsza, niż sławna afera Rywina.

niedziela, 7 października 2012

Totalna inwigilacja

Wyobrażamy sobie, że w dawnych czasach nie było wolności. Gdyby jednak komukolwiek z tamtych dawnych czasów opowiedzieć o zakresie wolności w naszych czasach, z pewnością bardzo by nam współczuli. Współczesna technika ułatwia nam wiele dziedzin życia, ale też umożliwia władzom inwigilowanie obywateli na niespotykaną w historii skalę.

Jednym z sposobów inwigilowania obywateli jest rejestrowanie wszystkich informacji z ich komórek. Nie chodzi mi o to, że przynajmniej w niektórych modelach komórek istnieje możliwość zdalnego uruchomienia wbudowanej kamery i mikrofonu (oczywiście bez wiedzy i świadomości użytkownika). Chcę tutaj zwrócić uwagę na jedną z dyrektyw Unii Europejskiej, która nakazuje wszystkim operatorom działającym na terenie UE rejestrowanie wszystkich danych z komórek przez okres od pół do dwóch lat. O ile się nie mylę, w Polsce dane są przechowywane przez dwa lata.

Jakie dane są rejestrowane? Wszystkie wysłane i otrzymane SMS-y, wszystkie rozmowy, wszystkie e-maile wysłane lub otrzymane. To nie wszystko. Operatorzy rejestrują również, w jakim miejscu przebywaliśmy w całym tym okresie.

Wydawać by się mogło, że przecież skoro nie popełniamy żadnego przestępstwa, to nie mamy się czym przejmować. Wyobraźmy sobie jednak, że do władzy dochodzi ktoś taki jak Stalin lub Hitler! Wydaje ci się, że to mało prawdopodobne? Cóż, przecież wśród nas żyje jeszcze bardzo dużo ludzi, którzy pamiętają jeszcze rządy Stalina. Zresztą w dużo bardziej aktualnej historii znajdziemy również sporo dobrych przykładów niewątpliwych dyktatorów, na przykład Mao Zedong, Pol Pot, Fidel Castro i wielu innych.

Jeżeli w Europie pojawiłby się obecnie podobny dyktator, to jak mógłby wykorzystać informacje gromadzone przez europejskich operatorów telekomunikacyjnych? Zobacz poniższą prezentację.


Ciekawe, czy ludzie w Europie pójdą po rozum do głowy, zanim będzie zbyt późno.

czwartek, 4 października 2012

Kryzys

Jeszcze całkiem niedawno według oficjalnej propagandy byliśmy zieloną wyspą. Wtedy ci, którzy mówili, że to niezupełnie tak, byli przez większość uznawani w najlepszym razie za oszołomów. Teraz już nawet prorządowe media i prorządowi ekonomiści coraz głośniej mówią, że nadciąga kryzys i że najprawdopodobniej będzie znacznie większy i znacznie dłuższy, niż ten z roku 2009.

Podobno w tym roku, po raz pierwszy po II wojnie światowej, Włosi kupili więcej rowerów niż samochodów. Gospodarka Włoch, obok gospodarek Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, należy do najsilniejszych w Europie. Skoro mimo to coraz więcej Włochów stać tylko na rower, to na co będzie stać nas, gdy ten kryzys do nas nadejdzie?

poniedziałek, 1 października 2012

Unia Europejska 2020

Nie warto się martwić o Unię Europejską w roku 2020, bo już jej nie będzie. Skończy tak samo, jak Związek Radziecki, i mniej więcej z takich samych powodów: jest scentralizowana, skorumpowana, niedemokratyczna i niekompetentna.

To wcale nie jest taka odosobniona opinia, jak by się mogło wydawać czytając, słuchając lub oglądając tak zwane media głównego nurtu.


poniedziałek, 17 września 2012

Wyzwoliciele

Wyzwoliciel to ktoś, kto wyzwolił kogoś z jakiejś opresji lub niewoli, czyjś wybawca. Tak też przedstawiali się nasi wyzwoliciele ze wschodu. Weszli do Polski 17 września 1939 roku. Niektórzy twierdzą, że raczej wbili nóż w plecy krajowi walczącemu z niemieckim agresorem. Jednak wyzwoliciele twierdzili, że wyzwolili polskich robotników i chłopów z opresji ze strony polskich kapitalistów. Po II wojnie światowej twierdzili również, że uchronili wyzwolonych ludzi przed hitlerowskimi oprawcami.

Oglądając tę sowiecką kronikę aż chce się w to wierzyć. Skonfrontujmy jednak ten obraz z relacją naocznego świadka tego wyzwalania.

Jak dla mnie — wstrząsające!

niedziela, 16 września 2012

Absurdalne przepisy

Dwóch (byłych?) pracowników jednego z towarzystw ubez­pie­cze­nio­wych prywatnie kupowało akcje tych samych spółek, w które inwestowało Towarzystwo, w którym pracowali. Na chłopski rozum, jeżeli Towarzystwu opłaca się inwestować w akcje jakiejś spółki, to również opłaca się w nie inwestować prywatnym inwestorom. Jednak Komisja Nadzoru Finansowego nałożyła za to karę na Towarzystwo w wysokości ćwierć miliona złotych — za to, że ci dwaj pracownicy „uczestniczyli w procesie inwestycyjnym OFE”.

Ja jakoś nie mogę dostrzec w tym konfliktu interesów, ale ja się zupełnie na tym nie znam.

Uważam, że nałożenie kary na Towarzystwo jest idiotycznym absurdem. Przecież chyba nikt nie ma wątpliwości, że to Towarzystwo w ten czy inny sposób przerzuci tę karę na swoich klientów.

Sensowne byłoby ukaranie nie przedsiębiorstwa, które popełniło nadużycia, ale ludzi odpowiedzialnych za nie. Tylko taka kara spowodowałaby, że koszty kary nie będą przenoszone na klientów, a pracownicy dwa razy się zastanowią, zanim zdecydują się na jakieś nadużycia.

środa, 12 września 2012

Bankomat przyczyną utraty pieniędzy

Wyobraź sobie sytuację, gdy na wyciągu z banku widzisz, że ktoś bez twojej wiedzy pobrał pieniądze z twojego konta. Oczywiście natychmiast zgłaszasz tę kradzież swojemu bankowi licząc na to, że bank zwróci ci pieniądze zabrane przez złodzieja. Bank po dokładnej analizie odmawia ci zwrotu gotówki twierdząc, że transakcje zrobił ktoś, kto znał twój PIN. Udostępnianie osobom postronnym numeru PIN do karty jest niezgodne z regulaminem. Masz pewność, że twój PIN tylko ty znasz. Bank jednak nie przyjmuje twoich wyjaśnień.

Niemożliwe? No to wbij sobie do głowy, że nie ma rzeczy niemożliwych. Bankomat w środku ma trochę elementów mechanicznych, ale steruje tym wszystkim komputer. Tam, gdzie jest komputer, tam może się zdarzyć, że jest błąd w programie. Takich błędów szukają przestępcy, a gdy znajdą — wykorzystują.

W portalu Niebezpiecznik opublikowana została szczegółowa analiza takiego przypadku. Artykuł może się wydawać trudny dla laików. Nie musisz go teraz przeczytać. Warto go jednak zapamiętać. Jeżeli spotka cię opisana wyżej przygoda, wtedy na pewno przekazać ten artykuł twojemu bankowi. To może przekonać ich do uwzględnienia twojej racji.

sobota, 8 września 2012

Procesy historyczne

Ci z was, którzy w szkole nie spali na lekcjach historii, zdają sobie sprawę, że zawsze działy się jakieś procesy historyczne, choć często nie były one takie oczywiste dla ludzi, którzy żyli w tamtych czasach. Nie inaczej dzieje się obecnie. Na ogół jednak brakuje nam perspektywy, żeby dobrze rozumieć to, co się wokół nas dzieje.

Niewątpliwie jedną z rzeczy, które zmieniają się na naszych oczach, jest cały rynek finansowy. Kiedyś, gdy bank robił ryzykowne inwestycje i te się nie powiodły, to taki bank po prostu bankrutował. Na naszych oczach doszło do ważnej zmiany: za błędy banków płacą podatnicy kraju (czyli my wszyscy). Jednocześnie dywidendy z zysków nadal ma tylko stosunkowo wąska grupa udziałowców tych banków.

Kiedyś giełda była miejscem, w którym okazywało się, ile warte jest dane przedsiębiorstwo. Przedsiębiorstwo było tym więcej warte, im lepszy produkt oferowało swoim klientom. Tymczasem teraz okazuje się, że dzisiaj euforie giełdowych inwestorów budzi wiadomość, że wzrosło bezrobocie.

Ten system wydaje się być szalony. Przestaje być ważne, czy dana firma produkuje coś sensownego. Natomiast niezmiernie ważne stają się mikroskopijne wahnięcia kursów akcji danej firmy, powodowane często świadomie puszczanymi kontrolowanymi przeciekami, czyli po prosu często najzwyklejsza w świecie podpucha. Jeżeli to rzeczywiście jest tak szalone, na jakie wygląda, cały system będzie musiał się w końcu zmienić, bo przecież szaleństwo nie jest w stanie przetrwać zbyt długo.

czwartek, 6 września 2012

Uważaj na skimmerów!

Skimming to przestępstwo polegające na nielegalnym skopiowaniu zawartości paska magnetycznego lub chipu karty płatniczej, bez wiedzy jej posiadacza. Skopiowane dane są wykorzystywane do nielegalnego wyprodukowania kopii karty i płaceniu taką nielegalną kartą lub wypłat z bankomatów.

Jak działają skimmerzy? Jednym ze sposobów jest przerobienie bankomatu. Wystarczy zamontować proste urządzenie elektroniczne, które będzie pobierało dane z każdej karty włożonej do bankomatu. Oprócz tego skimmerzy najczęściej instalują również małą kamerę filmującą klawiaturę bankomatu. Dzięki temu mają nie tylko dane z kart, ale mogą zobaczyć również PIN-y wpisywane przez klientów. Zainstalowanie takich dodatków do bankomatu zajmuje skimmerom około minuty.

Czy można się przed tym bronić? Nie tylko można, ale wręcz trzeba! Tym bardziej, że podobno niektóre banki mają w regulaminie punkt, z którego wynika, że bank nie ponosi odpowiedzialności za straty klientów w wyniku skimmingu (np. mBank).

Jak się bronić? Przede wszystkim myśleć! W miarę możliwości należy korzystać z tego samego bankomatu. Jeżeli zauważysz, że coś się w nim zmieniło, coś doinstalowano, to zachowaj największą ostrożność. W razie wątpliwości skontaktuj się z bankiem. Warto też poszarpać za wszelkie wystające elementy, zwłaszcza w pobliżu otworu na kartę i w okolicach klawiatury. Jeżeli się coś urwie — trudno. Należy też koniecznie pamiętać, aby podczas wpisywania numeru PIN zawsze zasłaniać klawiaturę.

Warto przeczytać artykuł opublikowany w portalu Niebezpiecznik. Znajdziesz tam więcej informacji na ten temat.


niedziela, 26 sierpnia 2012

IPN

Niektórzy zadali sobie trud przestudiowania życiorysów wielu czołowych polskich polityków — tych oficjalnych, opublikowanych na ich własnych stronach internetowych. Podobno życiorysy bardzo wielu zaczynają się około 1989 roku. O ich wcześniejszej karierze nie ma ani słowa. Niektórzy twierdzą, że to dlatego, że we wcześniejszych latach ci politycy mają w swoim życiorysie niezbyt chwalebne uczynki.

Można przypuszczać, że podobna przypadłość może dotyczyć wielu innych wpływowych ludzi, takich jak sędziowie lub dziennikarze. Tłumaczyłoby to, dlaczego tak wielu tak zaciekle zwalcza IPN — woleliby, żeby zgromadzone tam akta albo zniszczyć, albo zapieczętować na co najmniej sto lat.

Tezę tę zdają się potwierdzać śledztwa wielu niezależnych badaczy i niezależnych dziennikarzy. Jednym z nich jest Tadeusz Płużański — autor książki „Bestie. Nieukarani mordercy polaków”.

Wiele na ten temat można usłyszeć w wywiadzie z autorem tej książki (część I, część II).

Tłumaczyłoby to również to, co teraz się dzieje z IPN. Nie udało się go zapieczętować, wiec doprowadzono go do paraliżu, w praktyce uniemożliwiając mu działanie.

sobota, 25 sierpnia 2012

Patenty

Jestem przekonanym że patenty na oprogramowanie przynoszą więcej szkody niż pożytku. Pisałem o tym kilka razy.

Właśnie przeczytałem o kolejnym przykładzie potwierdzającym mój punkt widzenia. Dowiedziałem się właśnie, że firma Apple opatentowała kolejny wiekopomny wynalazek. Nazwali go kursor hybrydowy. Z opisu wynika, że w zasadzie jest to animowany kursor. W systemie operacyjnym Windows animowane kursowy są co najmniej od wersji Windows 3.1, wydanej w roku 1992.

No i niech mnie teraz ktoś przekona, że patentowanie takich rzeczy ma jakikolwiek inny cel, niż wojna z konkurentami.

sobota, 18 sierpnia 2012

Interwencjonizm państwowy

Wielu się przekonało, że Biblia jest modrą księgą i że warto w niej szukać wskazówek. Inna sprawa, że nie zawsze umiemy mądrości Biblii dobrze interpretować.

Jedna z historii opisanych w Biblii to historia Józefa Egipskiego, opisana w Księdze Rodzaju. W tej opowieści autor opisuje, jak egipskiemu faraonowi przyśnił się sen, w którym było siedem tłustych krów, które zostały zjedzone przez siedem chudych krów. Józef zinterpretował ten sen tak, że Egipt czeka siedem lat obfitości, po których nastąpi siedem lat głodu. Józef doradził faraonowi, aby w okresie dobrobytu opodatkować chłopów odbierając im 20% plonów i zmagazynować je na chude lata. Jest to jeden z najstarszych opisów interwencjonizmu państwa.

Powołując się na tę historię znany ekonomista, Krzysztof Rybiński, proponuje, aby nadzór nad gospodarką przejęli merytoryczni technokraci, a nie politycy, bo ci drudzy nie mają odpowiedniej wiedzy i umiejętności w zarządzaniu gospodarką.

Jednak wszystko ma swoje konsekwencje. Jak słusznie zauważył Stanisław Michalkiewicz, aby wprowadzić w życie ten podatek, faraon musiał utworzyć rzeszę poborców podatkowych, których trzeba było oczywiście opłacić. Musiał również utworzyć kolejny program interwencyjny: budowę państwowych spichlerzy. Do ich budowy również musiał zatrudnić wielu robotników i woły do transportu materiałów ma budowę spichlerzy oraz zboża do nich, odciągając ich do zajmowania się rolą. Po siedmiu latach takiej polityki rolnictwo było zrujnowane, co przyspieszyło i zwiększyło klęskę głodu.

Mało tego. Gdy po siedmiu latach nastał głód, Józef zaczął sprzedawać zborze. Tym sposobem w pierwszym roku wydrenował wszystkie pieniądze z rynku. W następnym roku w zamian za zborze przejął cały inwentarz od dotychczasowych właścicieli, a w trzecim — ziemię. W efekcie dotychczasowi właściciele ziemi stali się niewolnikami faraona.

Każdy sam musi w swoim własnym sumieniu ocenić, która nauka jest z tej historii jest słuszna: czy państwo powinno interweniować w gospodarkę, czy może lepiej trzymać się od niej z daleka.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Leczenie tańcem

W portalu Medycyna24 został opublikowany ciekawy artykuł o leczeniu… tangiem. W szpitalu psychiatrycznym w Buenos Aires pacjenci są leczeni między innymi poprzez uczenie się tańczyć tango. Ten sposób wykorzystywany jest do leczenia choroby Alzheimera, choroby Parkinsona, fobii i załamań nerwowych.

Leczenie tangiem stosuje się nie tylko w Buenos Aires. Na przykład naukowcy z z University of Washington School of Medicine odkryli, że u pacjentów chorych na Parkinsona lekcje tanga wpływają na ogólną poprawę i stabilizację organizmu. W Wielkiej Brytanii uważa się, że poprawiają pamięć chorych na Alzheimera. We Włoszech wykorzystuje się tango przy terapii małżeńskiej.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Dżentelmen

Anglicy mają takie powiedzenie:
Being a male is a matter of birth, being a man i a matter of age, but being a genterlman is a matter of choice.
Można by to przetłumaczyć mniej więcej tak:
O męskiej płci decyduje urodzenie, o byciu mężczyzną decyduje wiek, ale bycie dżentelmenem jest kwestią wyboru.
Kiedy jesteś dżentelmenem? Anglicy i na to mają swoje powiedzenie:
A boy makes his girl jealous of other women, a true gentleman makes other women jealous of his girl.
Co znowu można przetłumaczyć mniej więcej tak:
Chłopiec sprawia, że ​​jego dziewczyna jest zazdrosna o inne kobiety, natomiast prawdziwy dżentelmen zachowuje się tak, że inne kobiety są zazdrosne o jego dziewczynę.
P.S.
Jednym ze sposobów w ćwiczeniu bycia dżentelmenem jest tańczenie.

sobota, 4 sierpnia 2012

Oburzeni

W mediach w tych dniach w wielu audycjach słychać oburzenie zachowaniem części uczestników uroczystości w Warszawie, związanych z rocznicą powstania warszawskiego. Święcie oburzeni są zwolennicy PO twierdząc, że wiadomo kto tam buczał: wyborcy PiS. Politycy PiS wypowiadając się na ten temat zachowują się tak, jakby nie mieli pojęcia, jak się zachować. Niby są oburzeni takim zachowaniem, ale nie do końca. Twierdzą, że w zasadzie nie wiadomo, czy to wyborcy PiS buczeli. Nie ma przecież na to żadnego dowodu.

Jak tam było naprawdę, tego nie wiem, bo tam nie byłem ani nie znam nikogo wiarygodnego, kto mógłby mi zdać relację z tych wydarzeń. Jednak jest parę rzeczy, które mnie zastanawiają. Na przykład słuchałem wczoraj audycji, w której wypowiadało się wielu oburzonych tym buczeniem. Jakiś słuchacz wysłał do radia e-mail wyjaśniający, że buczeli oburzeni faktem, że oficjalne obchody zostały zamknięte tuż przed tym, jak przedstawiciele PiS zamierzali złożyć kwiaty. Dziennikarz odczytał ten e-mail, po czym bez słowa komentarza wrócił do oburzonych. Nikt nie podjął żadnej dyskusji o tym, o czym napisał ten słuchacz. To jak to było naprawdę? Bo jeżeli rzeczywiście tak było, że uroczystość trwała dopóty, dopóki występowali przedstawiciele PO i została natychmiast po tym zakończona, to można by nabrać podejrzeń, ze to PO upolityczniła te obchody.

Jak tam naprawdę było, nie wiem. Tym bardziej, że do mediów, zwłaszcza tych oficjalnych, mam stosunek ambiwalentny, delikatnie to ujmując. Załóżmy jednak, że faktycznie niestosownie buczeli i że faktycznie byli to zwolennicy PiS. Jeżeli przyjrzeć się różnym działaniom władz, w tym pani prezydent Warszawy, w ciągu ostatnich miesięcy, choćby po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jeżeli przyjrzeć się sposobowi przedstawiania Marszu Niepodległości 11 listopada przez media przychylne PO, to trudno być zaskoczonym, że wielu ludzi buczy na sam ich widok.

Ale zostawmy te powody na boku. Jeżeli PO nie upolityczniła tych obchodów, to i jej przeciwnicy nie powinni ich upolityczniać.

Jest jeszcze jedna sprawa związana z oburzeniem na tych buczących. Janusz Palikot niedawno przyrównał dowódców powstania warszawskiego do afrykańskich zbrodniarzy dających dzieciom karabiny i wysyłających ich na wojnę. Jakoś nie zauważyłem, żeby przez media przewinęła się fala oburzenia. Powoduje to, że nabieram przekonania graniczącego z pewnością, że dla wielu każda okazja jest dobra, żeby przypieprzyć PiS-owi. I większości oburzonych tak naprawdę nie chodzi o nic innego.

środa, 25 lipca 2012

Zdziwienia

To zadziwiające, że wielu ludzi twierdzi, że nie stać ich na płacenie lekarzom, szpitalom bądź za lekarstwa. Jednocześnie ci sami ludzie uważają, że stać ich na płacenie lekarzom, szpitalom, za lekarstwa i za rządową biurokrację, która tym wszystkim zarządza.
Thomas  Sowell

poniedziałek, 16 lipca 2012

Zdziwienia


PO jest podobno partią prawicową, a w każdym razie liberalną. Dlaczego w takim razie chce nacjonalizować firmy budowlane? Oczywiście nie wszystkie, a tylko kilka dużych firm, ale jednak!

Skoro są pieniądze na ratowanie wielkich firm budowlanych to dlaczego nie było pieniędzy na ratowanie polskich stoczni. Bo Unia nie pozwoliła? Może i tak, ale skoro Francuzi i Niemcy mogli powiedzieć pani komisarz, że swoje żądania może sobie wsadzić… do szuflady, to dlaczego Polacy nie mogli tak samo postąpić?

W Warszawie wybudowano jeden z najdroższych stadionów na świecie. Skoro tyle kasy wywalono, to dlaczego stadion nie nadaje się do rozgrywania meczów ligowych?

Dlaczego wybudowano go na prywatnych gruntach? Teraz właściciele tych gruntów mogą żądać dowolnie wielkich odszkodowań, albo — w przypadku niespełnienia ich oczekiwań — zażądać rozebrania stadionu.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Bez komentarza

Antoni Motyczka, senator PO, przewodniczący senackiej podkomisji Gospodarki Narodowej…
Dlaczego nie jestem zaskoczony?…

niedziela, 1 lipca 2012

Po Euro

Polska drużyna w mistrzostwach Euro 2012 zagrała trzy mecze. Jeżeli teraz policzyć, ile kosztowały przygotowania, to ile milionów kosztował każdy z tych meczy?

Mówi się ciągle, że służba zdrowia w Polsce jest w stanie zapaści. Rozpaczliwie brakuje tam pieniędzy. Rozpaczliwie brakuje pieniędzy na instytucje i działania kulturalne. Rozpaczliwie brakuje pieniędzy na szkolnictwo. Mamy rozgrzebane, niedokończone drogi. Mamy długi, które zaciągnięto pod budowę stadionów i tych niedokończonych dróg, które teraz trzeba będzie zacząć spłacać. Mamy stadiony, których budowa kosztowała najwięcej na świecie i co do których nie ma żadnych konkretnych planów, jak je sensownie wykorzystać po Euro.

Co zyskaliśmy? Parę tysięcy kibiców, którzy przyjechali z Zachodu, zobaczyło, że w Polsce są też mniej więcej normalni ludzie. Innych korzyści nie za bardzo widać.

Czy w takim razie warto było?

środa, 30 maja 2012

Chuligani?

Polski fenomen Solidarności trochę starsi pamiętają z autopsji, a młodsi — z podręczników i filmów. Jesteśmy z tego dumni. Niemal cały świat nas podziwiał. Czy pamiętacie, co wtedy mówiły główne polskie media o tych ludziach? Nazywali ich chuliganami. Żeby bardziej to uwiarygodnić, często podczas pochodów i innych wydarzeń z udziałem ówczesnej Solidarności, jacyś nieznani ludzie demolowali kilka sklepów lub samochodów, lub choćby porozrzucali śmieci z koszy.

Ostatnio media podały, że Policja prewencyjnie aresztowała niektórych kiboli, w tym znanego nieformalnego przywódcę polskich kibiców piłki nożnej, zwanego Staruchem. Podobno obawiali się, że mogą próbować robić burdy. Wspomnieli też coś o oskarżeniu o handel narkotykami.

Może to wszystko prawda, a może… Mówienie o kibolach, co to od narkotyków nie stronią, to oficjalna, rządowa wersja. Czy ktoś próbował pytać o to drugą stronę? Że z chuliganami nie warto rozmawiać? Nie warto, jeżeli to rzeczywiście są chuligani. A co, jeżeli znowu rząd tak nazywa swoich najgroźniejszych przeciwników? A co, jeżeli to nie są żadni chuligani, tylko po prostu przeciwnicy obecnego rządu, których ten rząd próbuje zwalczać starymi metodami?

Ciekawy, zupełnie inny punkt widzenia można znaleźć w filmie o polskich kibicach, zrealizowany dla holenderskiej telewizji. Jeżeli autorzy filmu mają rację, to możliwe, że to nie są żadni chuligani ani kibole, tylko nowa Solidarność.

Film jest dość długi (niecałe 50 minut). Czołówka filmu jest po holendersku. Potem niektóre fragmenty są komentowane przez lektora prostym, łatwym do zrozumienia językiem angielskim. W filmie bardzo dużo fragmentów to wypowiedzi Polaków: dziennikarzy, naukowców, księży, polityków i niektórych kibiców. Te fragmenty są po polsku. Warto obejrzeć ten film — choćby po to, żeby mieć przeciwwagę do tego, co nam przekazują główne polskie media. Wymowa filmu jest szokująca!

środa, 23 maja 2012

Nieścisłości

Według mediów przychylnych PO okoliczności katastrofy samolotu prezydenckiego w Smoleńsku w 2010 roku zostały w pełni wyjaśnione. Jeżeli jednak ktoś zada sobie trud poszukania o tym informacji na własną rękę, poza głównymi mediami, prawdopodobnie bez większego trudu znajdzie sporo stron internetowych, na których autorzy wskazują liczne nieścisłości lub wręcz sprzeczności w oficjalnym raporcie.

Czy to był zamach? Nie sądzę, ale uważam, że wobec obecnej wiedzy nie da się tego całkowicie wykluczyć. Jedno jest pewne: dane przestawione w oficjalnym raporcie z pewnością są niepoprawne.


Słyszałem kilka razy, że mamy już serdecznie dość ciągłego gadania o Smoleńsku. Cóż, każdy sam wybiera, o czym chce mówić, słuchać lub czytać. Jak wiadomo, nie zasługuje na swój własny kraj naród, który nie umie walczyć o swoją wolność. Czy zasługuje na swój kraj naród, który nie jest zainteresowany solidnym wyjaśnieniem okoliczności śmierci swojego prezydenta, większości najwyższych dowódców wojskowych oraz wielu parlamentarzystów i urzędników najważniejszych organów państwa? A jeżeli to cię nie przekonuje, to zastanów się, czy nadal byłoby ci wszystko jedno, gdyby w tej katastrofie zginął ktoś spośród twoich bliskich?

niedziela, 20 maja 2012

Opowiedziane tangiem

W polityce dzieją się od jakiegoś czasu takie rzeczy, że po prostu ręce opadają i nie chce się tego nawet komentować. Dajmy sobie spokój z polityką, przynajmniej na jakiś czas.

Co przyciąga rosnącą rzeszę miłośników tanga do niego? Wydaje mi się, że uczucia kłębiące się w tangach. Tancerze tańczący tango mogą się zanurzyć w tym kłębowisku emocji. A że tango często mówi o takich emocjach, których doświadcza chyba każdy człowiek, więc tańczenie tanga bywa rodzajem katharsis — sposobem, aby choć na chwilę odpocząć od codziennych problemów.

Milonga, to spotkanie miłośników tanga, podczas którego po prostu tańczy się tango. Klimat milongi w ujmujący sposób przedstawia poniższa nowela filmowa.

środa, 18 kwietnia 2012

Boléro Maurice'a Ravela

Wydaje mi się, że jestem typowym słuchaczem muzyki klasycznej. Nie jestem znawcą ani wielkim miłośnikiem takiej muzyki, ale od czasu do czasu zdarza mi się jej słuchać. Najczęściej są to wtedy tak zwane przeboje klasyki. Jednym z takim przebojów muzyki klasycznej niewątpliwie jest „Boléro”. Jego kompozytorem jest francuski kompozytor, Maurice Ravel.

Z pozoru Boléro jest bardzo prostym utworem. Właściwiej jest to wielokrotnie powtarzany temat, składający się z 18. taktów. Utwór zaczyna się delikatnym, ledwie słyszalnym werblem. Jednak z każdym nawrotem tego tematu dotychczasowy instrument solowy przechodzi do akompaniamentu, a włącza się kolejny instrument solowy. Z każdym powtórzeniem tematu narasta dynamika. Utwór kończy pełna orkiestra.

Boléro tylko z pozoru jest prostym utworem. W tej jego prostocie tkwi niebezpieczeństwo: wiele wykonań tego utworu moim zdaniem jest… nudne. Jeżeli jednak kompozycja zostanie nie tylko zagrana, ale również zatańczona, zwłaszcza dobrze zatańczona, to nawet takie sobie wykonanie staje się atrakcyjne.


Boléro jest również utworem, na przykładzie którego doskonale widać, jak wielki wpływ na sposób jego wykonania mają grający go artyści, a zwłaszcza dyrygent. Na przykład ten sam utwór w wykonaniu orkiestry André Rieu brzmi całkiem inaczej.


Moim zdaniem jednym z najlepszych wykonań tego utworu zostało zrealizowane w 1985 r. przez orkiestrę Berliner Philharmoniker, pod dyrekcją Herberta von Karajana.

niedziela, 15 kwietnia 2012

środa, 22 lutego 2012

Bardzo logicznie ;-)

Dziecko to nie — cud, tylko bariera. Jest nieznośne, ryczy, domaga się opieki, ciągłej krzątaniny. Nie ma — w moim przekonaniu — czegoś takiego jak instynkt macierzyński, gdyby był, każda kobieta odczuwała by nieustającą potrzebę opieki nad swoimi dziećmi. Tak jednak nigdy nie było i nie jest. Znacząca większość kobiet kocha swoje dzieci, ale nie z powodu instynktu lecz wyuczonej wrażliwości, empatii, troski. Instynkt mają wyłącznie zwierzęta, nie kobiety.

Zachowanie matki małej Magdy świadczy o braku nie tylko instynktu, ale wyuczonych odruchów opiekuńczych.

Zdaniem pani profesor, matka wolała zabić swoje dziecko, żeby uniknąć krytyki ze strony sąsiadów za domniemany brak opieki nad dzieckiem. Pani profesor twierdzi więc, że matki bardziej boją się krytyki za niedostateczną opiekę nad dzieckiem, niż potępienia za ich zabicie. Doprawdy, logika tej opinii jest porażająca.

Niektórzy najlepiej by zrobili, gdyby w ogóle nie zabierali publicznie głosu, bo się ośmieszają. Zresztą w powyższej wypowiedzi widać nie tylko brak logiki, ale wręcz arogancję pani profesor, która najwyraźniej uważa, że na psychologii zna się lepiej od psychologów. A w ogóle to wszystkiemu oczywiście winien jest Kościół.


sobota, 18 lutego 2012

Mnie też to wkurza

Wydaje się, że wzburzenie w sprawie ACTA nieco przycichło. Z jednej strony duże mrozy, jakie zapanowały jeszcze kilka dni temu, nie zachęcały do wychodzenia na protesty. Z drugiej strony Tusk przyznał się do błędu. Ciekawe tylko, jakie będą konsekwencje tego błędu. Bo przecież umowa została podpisana w Tokio przez polskiego ambasadora. Poza tym jeżeli ustawa przejdzie w Unii Europejskiej, to i tak będzie w Polsce obowiązywać. Jedyna nadzieja w tym, że podobno do europosłów również zaczyna docierać, że ta ustawa jest szkodliwa i podobno poparcie dla ACTA wśród europosłów mocno maleje.

ACTA została przepchnięta w wyniku lobbowania koncernów medialnych. Jestem przekonany, że zabranianie produkowania tradycyjnych żarówek również jest wynikiem lobbowania producentów żarówek. Bo życie pokazuje, że one wcale nie są trwalsze od tradycyjnych żarówek. Natomiast że szkodzą oczom, o tym wie każdy okulista. Jestem też przekonany, że niezwykle mocno szkodzą naszemu środowisku. Podejrzewam, że podczas produkcji żarówek energooszczędnych powoduje powstanie większej ilości szkodliwych odpadków. Co gorsza, znakomita większość przepalonych żarówek ląduje w śmieciach, bardzo skutecznie zatruwając nam środowisko naturalne.

wtorek, 14 lutego 2012

Święty Walenty...

Święty Walenty, opiekunie tych, którzy się kochają i darzą przyjaźnią, wysłuchaj naszą modlitwę. W obliczu rozdarć i podziałów na świecie daj nam zawsze kochać miłością pozbawioną egoizmu. Niech ożywają w nas miłość, przyjaźń i zaufanie, które pozwolą nam przezwyciężyć życiowe przeszkody
A jeżeli przypadkiem tak się składa, że chwilowo nie masz kogo kochać, to pamiętaj, że póki serce bije, póty jest nadzieja. Zawsze przecież w twoim życiu może pojawić się ktoś, dzięki komu zrozumiesz, dlaczego z nikim innym ci nie wychodziło.

niedziela, 5 lutego 2012

Prawo autorskie

Jesteśmy zachęcani, aby wypożyczać z bibliotek i czytać książki. Czym się różni przeczytanie książki wypożyczonej za darmo z biblioteki od przeczytania takiej samej książki pobranej za darmo z Internetu?

Na cenę drukowanej książki składa się honorarium dla autora, cena papieru, koszty drukowania, magazynowania, czynszu za pomieszczenia, pensji pracowników drukarni, hurtowni i księgarń. Na cenę takiej samej e-książki składa się honorarium dla autora i grosze za miejsce na serwerze. Dlaczego więc e-książki kosztują praktycznie tyle samo, co ich wersje papierowe (a niekiedy nawet nieco więcej)?

Jeżeli artysta chce wydać płytę CD, to dostaje za nią kilka złotych. Sam nośnik i jego tłoczenie kosztuje jakieś grosze. Dlaczego więc płyta CD w sklepie kosztuje przeważnie 50–70 złotych?

Każda stacja radiowa płaci tantiemy autorom puszczanych na antenie piosenek. Skoro autorzy dostali już swoją dolę, to dlaczego każe się płacić również sklepom czy na przykład fryzjerom za słuchanie tych samych piosenek nadawanych przez tę stację radiową?

W cenie każdej zakupionej czystej płyty CD lub DVD jakiś procent stanowi podatek przeznaczony dla firm chroniących prawa autorskie. Podobny podatek jest w cenie takich urządzeń jak ksero, skaner czy drukarka komputerowa. Dlaczego mam płacić podatek na autorów (a właściwie na firmy deklarujące bronić praw autorskich), skoro nie mam zamiaru nagrywać na te płyty żadnych piosenek, tylko swoje własne opracowania? Podobnie nie zamierzam ani skanować, ani powielać na swojej drukarce żadnych książek. Dlaczego więc do ich ceny dodano opłaty na rzecz tych firm?

Może zamiast o ochronie praw autorskich powinniśmy najpierw przeprowadzić rzetelną dyskusję o tym, co, kiedy i w jakim zakresie powinno być objęte prawami autorskimi? W Internecie można znaleźć wiele argumentów potwierdzających tezę, że celem prawa autorskiego w obecnej postaci jest nie tyle obrona praw autorów, co obrona interesów koncernów medialnych.

sobota, 28 stycznia 2012

O co chodzi naprawdę

Praktycznie w całej Polsce nadal trwają protesty przeciwko umowie ACTA. Słyszałem w jakiejś radiowej audycji, że protesty odbyły się w co najmniej osiemdziesięciu miastach w Polsce. Wzięły w nich udział tysiące ludzi. Mimo tych protestów polski rząd zdecydował się podpisać tę umowę. Ze strony rządowej i sprzyjających mu mediów padały głosy, że przecież nie możemy być jedynym krajem w Europie, który nie podpisał tej umowy. Tymczasem zdaje się, że jesteśmy jedynym krajem w Europie, który podpisał tę umowę.

Jeżeli się nie mylę, to teraz polski parlament może albo ratyfikować tę umowę w całości, albo ją odrzucić w całości. Nie ma już dodania do niej żadnych klauzul dla obywateli Polski. Jest więc jeszcze nadzieja… Choć podobno minister Zdrojewski w jakiejś audycji wygadał się, że ACTA będzie obowiązywać w Polsce nawet wtedy, gdy polski parlament ją odrzuci. Tak też być może, bo przecież Polska w swojej konstytucji zagwarantowała, że przepisy unijne mają pierwszeństwo przed przepisami krajowymi. Pozostaje więc nadzieja, że skoro Polska pierwsza podpisała tę umowę i spowodowało to tak wielkie poruszenie, to politycy innych krajów będą się obawiać podobnej reakcji swoich obywateli i ostatecznie zrezygnują z tej umowy.

O wadach tej umowy pisałem już w tym blogu. Wiele innych argumentów przeciwko tej umowie można znaleźć w Internecie. Właściwie mam wrażenie, że w Internecie są niemal wyłącznie opinie przeciwko tej umowie. Mogę być jednak w błędzie, bo z zasady unikam takich portali jak onet.pl, gazeta.pl czy tvn24.pl — uważając je za skrajnie nieobiektywne i uprawiające bezczelną propagandę.

W różnych wiadomościach i wypowiedziach polityków, dziennikarzy i wielu zaproszonych gości, gdy mowa o protestach przeciwko ACTA, niemal zawsze podkreślany jest fakt, że celem ustawy jest walka z internetowym piractwem. W ten sposób można odnieść wrażenie, że przeciwko umowie ACTA protestują ludzie, którzy chcą okradać twórców za darmo ściągając z Internetu ich dzieła. Tymczasem uważam, że problem jest znacznie głębszy. Sprawa internetowego piractwa jest tylko wierzchołkiem góry lodowej.

Moim zdaniem źródłem problemu z ochroną praw autorskich jest samo prawo autorskie. Według Wikipedii, prawdo autorskie chroni dzieła przez całe życie twórcy i 70 lat po jego śmierci. Czy ktoś mi może przedstawić jakieś logiczne powody, aby to działało tak długo? I, do diaska, dlaczego właśnie czyjaś książka lub utwór ma być chroniony aż tak długo, a na przykład wynalazki nie są objęte aż tak wielką ochroną? Twierdzę, że ochrona praw autorskich jest stanowczo wyolbrzymiona.

Sposób interpretacji prawa autorskiego też jest co najmniej kontrowersyjny. Okazuje się na przykład, że można być oskarżonym o złamanie prawa autorskiego dlatego, że się zrobiło zdjęcie podobne do zdjęcia zrobionego przez kogoś innego. A kupując płytę CD, na którą chcę nagrać swoje dokumenty, płacę podatek na rzecz organizacji ochrony praw autorskich! Czy to nie jest chore?

Wielu pisarzy i artystów przekonało się, że Internet nie jest ich wrogiem. Wręcz przeciwnie! W Internecie można znaleźć sporo przykładów pisarzy, zespołów muzycznych itp., gdzie udostępnienie utworów w Internecie, za darmo, wręcz zwiększyło ich dochody! Bo jeżeli zacznę czytać jakąś piracką lub darmową wersję książki, to najprawdopodobniej kupię tę książkę, bo znacznie wygodniej czyta się tradycyjną książkę, niż z ekranu komputera. Podobnie jest z piosenkami. Jeżeli mi się spodobają, to wprawdzie płyty już być może nie kupię, ale z pewnością chętnie wybiorę się na koncert tego wykonawcy.

Skoro, jak pokazują liczne przykłady, udostępnienie utworów w Internecie, za darmo, powoduje zwiększenie dochodów ich autorów, to w całej tej wojnie chyba wcale nie chodzi o ochronę praw autorów, ale o dochody koncernów medialnych. A to już stawia sprawę w nieco innym świetle, nieprawdaż?

Wracając do umowy ACTA — moim zdaniem ochrona praw autorskich jest tylko pretekstem do umożliwienia rządom totalnej inwigilacji swoich obywateli. Z pewnością taka inwigilacja zostanie wykorzystana do walki z różnymi terrorystami, ale przecież każdy z nas może sobie przypomnieć wiele przykładów (z Polski i nie tylko), gdy tego typu narzędzia zostały wykorzystane do walki z opozycją, albo nawet z przeciwnikami gospodarczymi. Kto nam zagwarantuje, że nie zostanie to wykorzystane w takim celu? Bo jakiś minister to obiecał? Wolne żarty!

Umowa ACTA broni nie tylko praw pisarzy czy kompozytorów. Jej celem ma być również obrona producentów przed podróbkami. Teoretycznie słusznie. Tylko że… Po wejściu ACTA producent może zabronić produkcji tańszych zamienników. I nie chodzi tylko o tańsze tonery do drukarek komputerowych, ale o tańsze części zamienne do samochodów, tańsze odpowiedniki drogich leków itp. Ilu ludzi umrze wcześniej tylko dlatego, że nie będzie ich stać na kupno drogich leków?

ACTA ma chronić również interesy producentów żywności genetycznie modyfikowanej. Problem jednak w tym, że jeżeli na jednym polu rośnie pszenica genetycznie modyfikowana, a na sąsiednim — tradycyjna, to przecież z powodu naturalnych procesów one stopniowo mieszają się. Pyłki przecież nie wiedzą, którą pszenicę wolno im zapylać, a której nie wolno. W efekcie po pewnym czasie można będzie wykazać, że każda żywność jest genetycznie modyfikowana, a my wszyscy staniemy się zakładnikami koncernów będących właścicielami praw do takiej żywności.

Władze doskonale zdają sobie sprawę, że ochrona praw autorskich jest tylko pretekstem do przepchnięcia przepisów umożliwiających im jeszcze większą inwigilacje ludzi. W przeciwnym razie po co jej treść ogłaszaliby na kilku-dziesiątej stronie jakiejś umowy o rolnictwie i rybołówstwie? No i te konsultacje w tej sprawie, które ponoć rząd przeprowadził, ale które jakiś dziwnym zbiegiem okoliczności były wyłącznie z organizacjami żywotnie zainteresowane utrzymaniem za wszelką cenę systemu, organizacjami żyjącymi z praw autorskich.

Uważam, że ludzie rozumieją, że jeżeli pozwolą władzy na zbyt wielką swobodę, to ta wykorzysta ją z korzyścią dla siebie (bardzo nielicznych), ale ucierpią na tym wszyscy pozostali. Umowa ACTA pozwoli władzy na zaprowadzenie dyktatury totalnej. Wydaje ci się, że to nam nie grozi? Być może. Zauważ jednak, ze w roku 1930. większość Niemców też uważała, że NSDAP to taka mała, niegroźna partia politycznych wariatów. Moim zdaniem ludzie instynktownie rozumieją to niebezpieczeństwo i właśnie to jest prawdziwym źródłem tak masowych protestów przeciwko umowie ACTA.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...