Strona główna

sobota, 31 października 2009

Misja TVP

Niedawno byliśmy świadkiem długotrwałej bitwy o TVP. Po długich i ciężkich bojach telewizja została odbita z rąk faszysty Piotra Farfała. Teraz w zasadzie może wreszcie realizować swoją misję. A jaka to misja? Mógłby ktoś naiwny pomyśleć, że chodzi o krzewienie kultury, promowanie polskich artystów, różnorodność światopoglądowa itp. Niestety — nic podobnego. Oczywiście nowy zarząd, podobnie jak stary, mówi o promowaniu polskich artystów i tym podobne bajeczki dla ciemnego ludu. Natomiast ludzie rozumni rozumieją, że intencje można poznać nie tyle po tym, co ktoś mówi, lecz po tym, co czyni.

O intencjach nowego zarządu TVP można wnioskować choćby na podstawie tego, kogo zwalniają lub przyjmują do pracy. Otóż okazuje się, że zwalniają właśnie takich marnych, przez nikogo nie lubianych dziennikarzy jak Rafał Ziemkiewicz, Igor Zalewski, Grzegorz Pawelczyk, Jan Pospieszalski i Wojciech Cejrowski. Jedynie przypadek sprawia, że wszyscy ci dziennikarze mają inne poglądy polityczne, niż obecny zarząd TVP. Na ich miejsce mają zostać  zatrudnieni dziennikarze o poglądach zbieżnych z ideami SLD.

No i jak tu nie twierdzić, że lud w przeważającej masie jest ciemny. Przecież politycy drwią sobie z nas w żywe oczy. A ludzie w następnych wyborach, zręcznie zmanipulowani przez ekspertów od reklamowania proszków do prania i partii politycznych, pójdą jak stado baranów zagłosować na tych, co zwykle.

piątek, 30 października 2009

Bogaci socjaliści

Niedawno BBC poinformowała, że kilkudziesięciu najbogatszych Niemców wystąpiło do swoich władz z petycją o podniesienie podatków dla najlepiej zarabiających. Zgłupieli, czy co?

Uważam, że oni wcale nie są głupi. Oni są sprytni! Oni doskonale wiedzą, co jest dla nich dobre. Gdybym należał do najbogatszych Polaków, prawdopodobnie też byłbym zwolennikiem socjalizmu i jak najwyższych podatków. Miałbym z tego dwie korzyści:
  1. Cieszyłbym się uznaniem i szacunkiem ciemnego ludu, który naiwnie myśli, że to taki szlachetny gest dla dobra tego ludu.
  2. Jeżeli miałbym na przykład 100 mln i musiał zapłacić 80% podatku, to zostałoby mi jeszcze 20 mln na inwestycje i rozwój. Natomiast jeżeli ktoś ma na koncie 1 mln i  musi zapłacić 80% podatku, to zostanie mu 200 tys. Za taką kasę może sobie wybudować domek letniskowy na działce, ale z całą pewnością nie rozwinie biznesu, który by mojemu biznesowi zagroził.
Jestem przekonany, że zwłaszcza z drugiego powodu większość bardzo bogatych ludzi ma wyraźnie lewicujące poglądy.

środa, 28 października 2009

Pozory

Media donoszą, że rząd PO wydał wojnę hazardowi. W ciągu pięciu lat automaty, na których przeważnie nastolatkowie grają za kilka lub kilkanaście złotych mają być całkowicie zdelegalizowane. Jakież to szlachetne, prawda?

Sęk w tym, że to jest kompletnie bez sensu. Państwo dostaje z tych automatów tak niewielki haracz, że może je sobie całkiem spokojnie zamknąć. Kłopot w tym, że te maszyny ktoś produkuje, ktoś inny konserwuje, naprawia. Ci pozostali już nie mogą tak łatwo wymigać się od płacenia podatków. Delegalizując automaty do gier rząd jednym podpisem wszystkich tych ludzi wyrzucił na bruk. Rozumiem, że kryzysu już nie ma, bezrobocia też, więc te kilkadziesiąt tysięcy nowych bezrobotnych nie ma dla rządu większego znaczenia — zwłaszcza, że są rozproszeni i raczej nie przyjdą pod Sejm z kilofami, prawda?

Skoro rząd chce wykazać się, jak to bardzo dba o nasze dobro, to powinien jeszcze zdelegalizować wódkę, papierosy, kawę i mocną herbatę. A co? Przecież to są używki i, jak wiadomo, szkodzą.

Ciekawe, że nic w tych planach nie ma o delegalizacji Totolotka.  Tymczasem, jak to dobitnie wykazała Kataryna na swoim blogu, tak naprawdę chodzi nie o jakieś marne pół miliona złotych z automatów o małych wygranych, lecz o kilkanaście miliardów złotych, do zgarnięcia których przymierza się Totolotek.

Jak wiadomo, przyroda nie toleruje próżni. Jeżeli rząd zdelegalizuje automaty o niskich wygranych, to pewnie tacy przygodni gracze jak ja (ostatni raz zagrałem na jakieś maszynce kilkanaście lat temu) nawet nie zauważą zniknięcia tych automatów. Nie trzeba jednak ukończyć studiów psychologicznych żeby przewidzieć, że nałogowi gracze albo zaczną grać w kasynach — czyli na znacznie większe kwoty, albo zejdą do podziemia. Tak czy inaczej, straty społeczne będą niewątpliwie dużo większe.

W latach trzydziestych XX wieku USA wydała wojnę wódce. Jedyne, czego się dzięki temu dorobili, to dobrze zorganizowana mafia. Nasi rodzimi geniusze również robią wszystko, żeby i w Polsce powstała kolejna silna mafia.

wtorek, 27 października 2009

Jest wesoło

Najwyraźniej kilku polityków przeczytało w końcu zarówno Konstytucję RP, jak i konstytucję Unii Europejskiej (traktat lizboński). Nie dość, że przeczytali, to zrobili to ze zrozumieniem. W efekcie nabrali przekonania, że traktat lizboński jest niezgodny z Konstytucją RP. Dlatego też postanowili złożyć odpowiedni wniosek do Trybunału Konstytucyjnego.

Albo ci posłowie są durniami, albo mają nas za durniów. Przecież podpis pod traktatem złożył Kaczyński — wtedy gdy PiS miał władzę. Wtedy nie zauważyli tej sprzeczności między traktatem i Konstytucją? Teraz dopiero się pokapowali, gdy prezydent Czech samotnie walczy o zabezpieczenie interesu Czechów!?
 
Swoją drogą ciekawe, że o w polskich mediach jeżeli w ogóle wspomina się o Václavie Klausie to tylko w duchu, kiedy wreszcie podpisze traktat lizboński, bo cała Europa na to czeka. A ja chciałbym choć raz usłyszeć dyskusję, której uczestnicy zastanawialiby się, czy nasze polskie interesy są dobrze zabezpieczone.

środa, 21 października 2009

Dowód prawdziwości tez Pawła Zyzaka

Wczorajszy “Nasz Dziennik” przyniósł wiadomość niezwykle ciekawą. Pan Rydiger owoż właśnie założył spółkę (w dokumentach figuruje jako jej prezes) o nazwie Wydawnictwo Arcana sp. z o.o. Podobieństwo tej nazwy do Arcana sp. z o.o., czyli wydawcy Zyzaka, nie może być przypadkowe i łatwo się domyślić, co knuje opętany nienawiścią do Zyzaka i Arcanów adwokat.

To żałosne, że tacy ludzie mogą grasować w polskiej palestrze. Ale wynika z tego jeden plus: oczywisty dowód prawdy. Gdyby wszak można było przyłapać Zyzaka na kłamstwie, nie trzeba by było w walce z nim i jego prawem do wolnego prowadzenia badań i ogłaszania ich wyników sięgać po takie sztuczki.
Całość jest »tutaj«.

poniedziałek, 19 października 2009

Zakazane symbole

Gdybym sobie wydrukował i wystawił w oknie mieszkania  plakat z „krzyżykiem niespodzianym”, zapewne dosyć szybko doczekałbym się wizyty panów policjantów lub innych urzędników. Nic dziwnego — ciemny lud, jak sama nazwa wskazuje, jest ciemny, więc się mu ten symbol kojarzy z nazizmem. Nazizm jest — oczywiście — zły, a jakiekolwiek propagowanie symboli nazistowskich jest  w Polsce karalne. Obawiam się, że nic nie dałoby tłumaczenie, że wcale nie propaguję symboli nazistowskich. Przypuszczam, że powołanie się na kult Swaroga i konstytucyjną wolność wyznań również nie spotkałoby się ze zrozumieniem.

Propagowanie symboli systemów totalitarnych jest w Polsce prawnie zakazane. Do systemów totalitarnych zalicza się, i słusznie!, nie tylko nazizm, ale również komunizm. Chyba każdy, kto żyje wystarczająco długo lub choć trochę interesuje się historią najnowszą, nie powinien mieć żadnych wątpliwości co do tego, że komunizm jest systemem zbrodniczym. Liczba ofiar tego systemu szacowana jest na około 100 milionów. Czy naprawdę trzeba bardziej wymownego dowodu zbrodniczości systemu komunistycznego?

Okazuje się, że 100 milionów ofiar nic nie znaczy dla niektórych ludzi. Jednym z nich najwidoczniej jest poseł SLD, Taduesz Iwiński. Uważa on, że zakaz propagowania symboli komunistycznych czyni z nas ciemnogród. W związku z tym do Biura Analiz Sejmowych złożył wniosek o zbadanie konstytucyjności zakazu stosowania symboli komunistycznych.

Jedyne, co stanowi o wyższości komunizmu nad nazizmem, to fakt, że komuniści wygrali wojnę z nazistami. Ale czy to jest wystarczający powód jego legalizacji?

Powyższe grafiki pochodzą z Wikipedii.

sobota, 17 października 2009

Biurokracja a bezpieczeństwo na drogach

Ludzie o lewicowych poglądach nie ufają innym. Uważają więc, że niemal każdy aspekt ludzkiej działalności musi być kontrolowany przez jakiś urząd. Być może nie wyrażają tego przekonania wprost, ale takie są efekty ich działań  — powstaje coraz więcej urzędów. W tych urzędach pracują urzędnicy. Ludzie ci muszą się wykazać. Muszą udowadniać, że oni i ich urząd są potrzebne. W przeciwnym razie ktoś mógłby postanowić zatrudnić do urzędu innych urzędników (czyli dotychczasowi straciliby wygodną posadę) albo nawet zlikwidować cały urząd.

Chyba w każdej gminie istnieją urzędnicy, których zadaniem jest dbanie o drogi na terenie takiej gminy. Jak się taki urzędnik może wykazać? Najlepiej byłoby, gdyby mógł się wykazać dbając o remonty istniejących oraz budowę nowych dróg. Problem w tym, że to jest bardzo kosztowne i wielu gmin nie stać nawet na to, żeby porządnie wyremontować dotychczasowe drogi, nie wspominając o budowie nowych. Oczywiście jakieś remonty się robi, ale z braku pieniędzy w stopniu daleko niewystarczającym w stosunku do potrzeb. Widać więc, że nie jest to najlepszy sposób wykazania się przez odpowiedzialnego urzędnika.

Co jeszcze mógłby nasz biedny urzędnik zrobić? Może postawić więcej fotoradarów. Wydaje się, że przyniosłoby to dobre efekty. Media wielokrotnie donosiły, jak szybko gminom zwracają się wydatki na fotoradary. Gmina na tym zarobi, a przed społeczeństwem można się pięknie wykazać o bezpieczeństwo na drogach.

Niestety, życie nie jest takie proste. Urzędnik przecież nie jest durniem. Chce zachować obecne stanowisko nie tylko teraz, chce go mieć również w przyszłości. Doskonale wiec rozumie, że nie może przesadzać z tymi fotoradarami. Łatwo przewidzieć, że jeżeli sieć fotoradarów będzie zbyt szczelna, to wszyscy bez wyjątku zaczną jeździć z dopuszczalną przepisami prędkością, nawet jeżeli w wielu miejscach ograniczenia prędkości są absurdalnie niskie. Jeżeli wszyscy zaczną się stosować do przepisów, to cały zyski z fotoradarów wezmą w łeb. Nie dość, że gmina nie zarobi na nich, to jeszcze będzie musiała ponosić koszty ich konserwacji oraz koszty zatrudniania urzędnika lub urzędników do przeglądania zdjęć z fotoradarów.

Wydaje się, że z punktu widzenia urzędników, gminy osiągnęły optymalny stan nasycenia dróg fotoradarami. Większe ich zagęszczenie grozi spadkiem dochodów gmin z mandatów. Jak widać więc, nie tędy droga.

W jaki sposób w takim razie może się nasz urzędnik wykazać? Są jeszcze pewne możliwości. Można na przykład postawić nowe znaki drogowe — różne ostrzeżenia, nakazy, zakazy, ograniczenia. Koszt dla gminy niewielki, a urzędnik może się wykazać aktywnością.

Według portalu poboczem.pl, ilość znaków drogowych na polskich drogach dynamicznie rośnie. Na terenach pozamiejskich średnio napotkamy nowy znak co około 12 metrów, a na terenach zabudowanych co około 9 metrów. Oczywiście znaki nie są rozmieszczone równomiernie. Są odcinki, na których jest ich niewiele. Oznacza to, że w innych miejscach muszą stać stadami.

Zapewne dla większości z tych znaków można znaleźć uzasadnienie ich postawienia. Problem w tym, że kierowcy są zmuszani do wypatrywania tych wszystkich znaków, zamiast skupić się na sytuacji na drodze. W dodatku trzeba te wszystkie znaki wypatrywać wśród jeszcze większej liczby reklam przy drogach. Jest oczywiste, że odwracanie uwagi kierowców od sytuacji na jezdni musi powodować zwiększenie liczby wypadków. Ciekawe, czy ktoś badał tę zależność…

Czytałem kiedyś o pewnym eksperymencie. W jednym z miasteczek w Szwajcarii usunięto wszystkie znaki drogowe. Okazało się, że wcale nie spowodowało to zwiększenia liczby wypadków. Wręcz przeciwnie! Kierowcy pozbawieni wskazówek, jeżdżą tam wolniej, ostrożniej. Może to jest dobrym rozwiązaniem…

czwartek, 15 października 2009

Legalny narkotyk

Niektórzy, chcąc sobie poprawić nastrój, zażywają ecstasy lub inne świństwa. Na krótką metę to podobno dobrze działa. Zażywane przez dłuższy czas powoduje uzależnienie. Tymczasem całkiem podobny efekt można uzyskać całkiem legalnie, a uzależnienie jest wręcz czymś bardzo dobrym. Tańczenie tango powoduje, że wydzielają się endorfiny — naturalny narkotyk produkowany przez nasz własny organizm.

Czyż nie chcielibyście umieć tak tańczyć?

Wkrótce w Bielsku-Białej Maria Mondino i Ismael Ludman poprowadzą warsztaty tanga.

Rzeczy nieskończone

Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota. Co do tej pierwszej są jednak pewne wątpliwości.
Powyższe powiedzenie przypisuje się Albertowi Einsteinowi. Ja bym dodał do tej listy jeszcze trzecią rzecz: zachłanność bankierów również wydaje się być nieskończona.

Ileż to już było w tym roku doniesień o aferach w bankach (na przykład tutaj), które ponoć były zagrożone bankructwem, co ponoć miało skutkować straszliwymi nieszczęściami całej ludzkości. W obliczu tego nieuchronnego kataklizmu politycy hojnie sypnęli groszem. Dotacje były horrendalnie wysokie. Wszystko odbyło się oczywiście w świetle jupiterów — żeby ciemny lud nie miał wątpliwości, komu zawdzięcza swoje ocalenie przed kataklizmem porównywalnym z końcem świata.

Politykom przyszło to tym łatwiej, że przecież nie dali własnych pieniędzy. Co to to nie! To są pieniądze ciemnego ludu, który składa się na ten haracz w formie obowiązkowych danin zwanych modnie podatkiem. Nawiasem pisząc, łezka mi się w oku kręci na wspomnienie, gdy dziecięciem będąc byłem w szkole podstawowej indoktrynowany o okrucieństwie panów oraz plebanów, którzy pobierali okrutną daninę w wysokości 10% dochodu.

Jeżeli dobrze pamiętam, cały ten „kryzys” zaczął się od banku Goldman Sachs, którego szefowie twórczo produkowali pieniądze z powietrza, czym w końcu doprowadzili do sytuacji, gdy bank powinien zbankrutować. Niektórzy komentatorzy chyba nawet twierdzili, że to ten bank spowodował obecny „światowy kryzys”.

Według wszelkich zasad ekonomii ten bank powinien zbankrutować. Politycy go przed tym uratowali dając prywatnemu bankowi miliardy dolarów zabranych wcześniej podatnikom. Dzięki temu Goldman Sachs nie zbankrutował. Dzięki temu zarząd banku, który wcześniej prowadził tak twórczą działalność, może sobie wypłacić premię. Niewielką — drobne 23 miliardy dolarów. No cóż… dostali dotację, więc ich stać.

wtorek, 13 października 2009

Legalny zbrodniarz

Zabiłem ponad milion dzieci i uważam to za moją pasję.
Ktoś, kto zamordował ponad milion dzieci i najwyraźniej jest z tego dumny… Któż to taki? Przywódca narodowych socjalistów — Hitler? A może przywódca międzynarodowych socjalistów — Stalin?

Nieprawdopodobne? To może przywódca kambodżańskich komunistów — Pol Pot? On i jego kumple wymordowali połowę swojego narodu. Szacuje się, że za jego rządów w Kambodży zamordowano lub zagłodzono 10 milionów ludzi. Z pewnością wśród nich było wiele dzieci.

Ja, gdybym nie obejrzał poniższego filmu, stawiałbym albo na Stalina, albo na Pol Pota. Obaj byli przywódcami systemów, w których zginęło wiele milionów ludzi — wymordowali więcej ludzi niż Hitler. Sądzę, że każdy z nich ma na swoim sumieniu więcej niż milion dzieci (dorosłych wielokrotnie więcej).

Nie, to żaden z nich. Tym masowym mordercą jest lekarz. Żyje sobie i działa legalnie w USA. Całkowicie legalnie zamordował ponad milion ludzi. Nie wydaje mi się, żeby miał z tego powodu wyrzuty sumienia.

Raz nie udało mu się zamordować. Zobacz relację kobiety, która cudem przeżyła.

Część I:

Część II:


Był okres w moim życiu, gdy wydawało mi się, że owszem — piekło i niebo istnieją, ale w diabła działającego wśród ludzi, tu i teraz, jakoś nie bardzo wierzyłem — wydawało mi się to takie naiwne, nieprawdopodobne. Teraz wierzę, że ludzie pokroju tego lekarza działają pod wpływem szatana. Inaczej nie da się takiej zbrodni wyjaśnić.

Inni ludzie, też działający pod wpływem szatana (choć pewnie większość nie zdaje sobie z tego sprawy), w wielu krajach walczy o to, aby zlikwidować tak zwaną klauzulę sumienia. Dzięki niej lekarz może odmówić wykonania aborcji (lub eutanazji) powołując się na swoje sumienie i wyznawaną religię. Czytałem gdzieś niedawno, że w USA lekarze nie będą mieli prawa odmówić wykonania aborcji.

Z ciekawości sprawdziłem, jak jest z tą aborcją w Polsce. Moim zdaniem te zasady kupy się nie trzymają. Na przykład można usunąć płód do 12 tygodnia ciąży, jeżeli kobieta została zgwałcona. Nie umniejszam tragedii zgwałconej kobiety, ale jaki sens jest w tym, aby jej krzywda została „pomszczona” śmiercią niewinnego dziecka?! Jeżeli ktoś sądzi, że 12-tygodniowy płód to tylko bezkształtna masa komórek, nich zobaczy choćby te zdjęcia.

niedziela, 11 października 2009

Wojna się rozkręca

Widać wyraźnie, że obecna wojna na górze jest nadal w fazie rozwojowej. Niemal co dnia dowiadujemy się o nowej aferze.

Tusk po objęciu władzy postanowił — pomimo jakichś wątpliwości — zostawić Kamińskiego na stanowisku szefa CBA. Publicznie wtedy powiedział, że oczekuje, iż Kamiński będzie z zaangażowaniem walczył z korupcją, oraz że szczególnie uważnie będzie szukać korupcji wśród najwyższych urzędników wywodzących się z PO.

Ten Kamiński musi być, wbrew pozorom, strasznie naiwnym człowiekiem. Nie skapował, że to była tylko taka gładka gadka skierowana do ciemnego ludu. Gdyby był inteligentny, to nie powinien mieć wątpliwości, że to tylko taki pic. A że to był tylko pic, najlepiej świadczy reakcja Tuska na upublicznienie przez Kamińskiego afery hazardowej, w której umoczeni są najbardziej zaufani koledzy Tuska. Na tę bezczelność Kamińskiego Tusk odpowiedział, że ma zamiar wywalić  ze stanowiska. To, że jest to zemsta, jest chyba oczywiste. Nawet dziennikarze w radio o tym mówią.

Z tego co donoszą media, dotychczasowa wojna na górze następujący przebieg:
  1. Kamiński ujawnia aferę hazardową.
  2. Tusk reaguje zwalniając kilku ministrów. Decyzja trochę… wątpliwa. W radio też sobie z tego pokpiwają: ma do nich nieograniczone zaufanie — dlatego ich zwolnił ;-)
  3. Tusk atakuje Kamińskiego, chcąc go odwołać ze stanowiska szefa CBA. Słuchając tłumaczeń Tuska mam wrażenie, że jedynym tego uzasadnieniem jest zemsta.
  4. Kamiński ujawnia jakieś przekręty wokół prywatyzacji stoczki. Szczegóły są na razie utajnione. Jest więc szansa, że chłopaki ochłoną i dogadają się po cichu, podzielą władzą, a aferze ukręcą łeb.
  5. Tusk najwyraźniej jeszcze nie ochłonął, bo natychmiast złożył doniesienie na Kamińskiego, że wiedział o aferze wokół prywatyzacji stoczni, ale nie poinformował o tym prokuratury. Ciekawe uzasadnienie, skoro Kamiński właśnie złożył o tym doniesienie.
  6. Jak w każdej wojnie, oprócz wielkich bitew są i mniejsze potyczki. Takie wrażenie robi zwolnienie przez Komorowskiego szefowej kancelarii Sejmu.
Nie mam wątpliwości, że za jakiś czas chłopaki ochłoną — gdy zobaczą, że straty po obu stronach są zbyt duże. Wtedy po cichu dogadają się, aferom ukręcą łeb, a ciemnemu ludowi rzucą na żer kilka kozłów ofiarnych — tak samo jak we wszystkich poprzednich aferach. Tymczasem jednak emocje najwyraźniej jeszcze biorą górę nad rozsądkiem. Dzięki temu może dowiemy się jeszcze kilku ciekawych rzeczy o naszych wybrańcach narodu. Ciekawe, czego się dowiemy jutro…

Bardzo ciekawą analizę ostatnich wydarzeń rozwija Kataryna na swoim blogu. Polecam lekturę co najmniej kilku ostatnich wpisów. Myślę, że jej analiza rzuca wiele nowego światła na ostatnie wydarzenia. Wydaje się, że w rzeczywistości walka odbywa się o nieporównanie większe pieniądze, niż ten marny miliard złotych, w dodatku dosyć wątpliwych.

sobota, 10 października 2009

Logika zawodzi...

Przed chwilą przeczytałem, że z inicjatywy jednego z posłów PiS grupa prawników opracowała wniosek kierujący Traktat Lizboński do Trybunału Konstytucyjnego. Pod wnioskiem podpisało się już ponad 60 posłów.

Teraz się obudzili!? Jeżeli uważają, że Traktat jest niezgodny z konstytucją, to na co oni do tej pory czekali?

Podobno dzisiaj Prezydent Polski ma zamiar dzisiaj podpisać ten traktat. Z tej okazji w radio nadają różne, zazwyczaj utrzymane w entuzjastycznym tonie reportaże. W zasadzie wszyscy pytani „przypadkowi ludzie cieszą się, że prezydent wreszcie go podpisze”. Dla przyzwoitości, w niektórych reportażach jest jedna osoba, która ma wątpliwości, czy to będzie dobre. Zazwyczaj przy tym wyraża nadzieję, że okaże się dobre dla Polski. Najbardziej podobała mi się wypowiedź jednej pani. Powiedziała ona szczerze, że wprawdzie nie ma zielonego pojęcia, o co w tym chodzi, ale to bardzo dobrze!, że prezydent podpisze ten traktat. Sic!

Politycy też nie są lepsi. Jakiś czas temu temu i owemu chlapnęło się przed dziennikarzami, że traktatu wprawdzie nie czytał, ale oczywiście popiera go całym sercem. Od tamtego czasu dziennikarze na wszelki wypadek żadnego polityka o to nie pytają, a jeżeli nawet czasem zdarzy się któremuś zapytać, to na pewno nie odważy się zapytać swojego rozmówcy o żadne szczegóły.

W poprzednim komentarzu pisałem, że ciemny lud nie ma zielonego pojęcia, w jaki sposób jest manipulowany przez media, a zwłaszcza przez telewizję — dlatego kupi każdą bzdurę, byleby była zgrabnie przedstawiona. Czy ktoś nadal ma co do tego wątpliwości?

W swojej bezczelności politycy doszli już do tego, że nawet nie starają się, aby te serwowane nam bzdury brzmiały logicznie. Bo i po co? Odkąd na maturze zniesiono matematykę, tylko nieliczni potrafią jeszcze logicznie myśleć, niestety.

czwartek, 8 października 2009

Afera?

Ostatnio głośno w mediach o aferze hazardowej. Mnie tam wcale ta afera nie zaskoczyła. Bo i czegóż można się spodziewać po ludziach, którzy przed wyborami obiecują ludziom różne fajne rzeczy, a tuż po wyborach bez żenady mówią publicznie, że wybory rządzą się własnymi prawami. Czymże różni się to stwierdzenie od niesławnego ciemny lud to kupi? Czyż ciemny lud nie kupił tego? Jasne, że kupił! Większość ludzi nie ma zielonego pojęcia, na czym polegają różne sztuczki socjotechniczne, stosowane masowo w mediach, zwłaszcza w telewizji. Dlatego większość ludzi kupuje niemal każdy kit, który im miłościwie nam panujące partie serwują poprzez swoich ludzi w mediach.

Tusk i całe PO może zrobić niemal dowolną bzdurę, a przeważająca większość dziennikarzy będzie ich nadal bronić, wybielać, tuszować. Dlaczego? Bo obecnie jedyną realną alternatywą dla PO jest PiS.

Dlaczego znakomita większość dziennikarzy tak bardzo nie lubi PiS? Ze strachu, że PiS mógłby ponownie objąć władzę. Wtedy być może mógłby zacząć jednak realizować swoje postulaty. A co w nich było takiego strasznego? Ano PiS zapowiedział, że dziennikarzy należałoby zlustrować. Zgroza! Jak oni śmieli o czymś takim pomyśleć!

Dlaczego dziennikarze tak bardzo boją się tej lustracji? Mnie na przykład jest to całkowicie obojętne, czy mnie ktoś będzie lustrować. Nigdy z żadnymi Służbami nie współpracowałem. Jeżeli ktoś ma ochotę, może mnie do woli lustrować. Czyżby dziennikarze masowo współpracowali ze Służbami? Czyżby się bali, że gdy to wyjdzie na światło dzienne, to może zaszkodzić ich wiarygodności?

Zastanówmy się… Służby specjalne, żeby realizować stawiane przed nimi cele, muszą być dobrze poinformowane. Gdzie służby specjalne mają szukać informatorów? Z pewnością najcenniejszymi informatorami są ludzie dobrze poinformowani. Kto jest dobrze poinformowany? Można bez wahania wskazać grupy ludzi, którzy z całą pewnością należą do dobrze poinformowanych. Są to politycy, dziennikarze i księża.

Politycy, bez względu na poglądy i przynależność partyjną, dosyć zgodnie uwalali lustrację.  Gdzież by się oni — biedactwa — podziali, gdyby w następnych wyborach nie dostali się do jakiegoś parlamentu.

Dziennikarze?… Nie mam wątpliwości, że bardzo dużo współpracowało lub nadal współpracuje ze służbami specjalnymi. W przeciwnym razie jak uzasadnić ten zgodny, pełen głębokiego oburzenia sprzeciw przeciwko zlustrowaniu ich środowiska?

Księża?… Cieszyli się zaufaniem opozycjonistów. Należeli więc do grupy, w której z pewnością różne Służby szczególnie energicznie szukały informatorów. Jestem przekonany, że bardzo wielu współpracowało. Świadczy o tym choćby reakcja hierarchów kościelnych na publikacje księdza Tadeusza Isakowicz-Zaleskiego oraz sposób, w jaki przeprowadzono wewnętrzną lustrację.

Wracając do afery hazardowej… PO przed wyborami twierdziła, że są partią liberalną i że będą obniżać podatki. No to teraz, gdy ta afera wybuchła, wystarczyło stwierdzić, że owszem, obiecaliśmy przed wyborami, że będziemy obniżać podatki, więc mamy zamiar dotrzymać obietnicy. Zaczęliśmy od podatków od hazardu, bo akurat w tej sprawie ktoś tam lobbował. Za tym pójdą obniżki podatków w innych dziedzinach. Niestety, PO nie może tego powiedzieć, ponieważ kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami, a PO nigdy nie miało zamiaru ani obniżać podatku, ani realizować żadnej innej wyborczej obietnicy.

Moim zdaniem aferą nie jest to, co media nazwały aferą hazardową. Prawdziwą aferą jest to, że PO, pomimo wyborczych obietnic, nie ma zamiaru żadnych podatków obniżać, nie wspominając o pozostałych obietnicach.

P.S.
Wcale nie uważam, że PiS jest lepszą partią.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...