Strona główna

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Kto nami rządzi (w UE)

Po ratyfikowaniu Traktatu Lizbońskiego staliśmy się obywatelami Unii Europejskiej. Wprawdzie tak zwane mainstream-owe media wmawiają nam, że nadal jesteśmy obywatelami Polski, ale przecież te same media twierdzą, że po ratyfikowaniu tego traktatu Unia Europejska stała się de facto państwem — ma swojego prezydenta, ministrów, parlament, flagę, hymn, policję, paszporty. Oczywiście dane terytorium może należeć tylko do jednego państwa. Jesteśmy więc obywatelami Unii Europejskiej, mieszkającymi na polskim terytorium etnicznym lub w polskiej prowincji Unii.

Słyszałem niejednokrotnie argumenty zwolenników przystąpienia Unii, że jeżeli przystąpimy niej to wymusi na naszych skorumpowanych lub durnych władzach jakiś porządek. Uważam, że jest to strasznie naiwne myślenie. Ten krótki film doskonale pokazuje, kto będzie nam wprowadzać nowe porządki. Naszych dobroczyńców prezentuje osoba raczej dobrze zorientowana — jeden z posłów do Parlamentu Europejskiego.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Pandemia głupoty IV

Najpierw była grypa ptasia. W mediach były o tym audycje i artykuły — przeważnie utrzymane w alarmistycznym tonie. Wtedy jeszcze wielu się przejęło tymi rewelacjami, wielu miało jeszcze zaufanie do naukowców. Życie pokazało, że żadnej pandemii nie było. Teraz nikt nawet nie wspomina o ptasiej grypie? Czyżby sama zniknęła? Nie sądzę, bo ptaki przecież sobie nadal wędrują, jak to robiły od setek lat. Sądzę, że nadal od czasu do czasu chorują na swoją grypę. Nadal pewnie ktoś od czasu do czasu zarażają się nią ludzie — prawdopodobnie zarażali się od dawna i nadal będą od czasu do czasu zarażać. Tyle, że paniki nie ma, więc zapewne nikt nawet nie sprawdza, czy grypa jest ptasia, bo jak wiadomo z doświadczenia, jest mniej niebezpieczna od naszej ludzkiej grypy.

Najwidoczniej koncerny farmaceutyczne wyciągnęły wnioski z efektów ptasiej grypy. Najwyraźniej postanowiły zarobić więcej. Wybuchła więc epidemia świńskiej grypy. Koncerny farmaceutyczne przeniosły na polityków zadanie zapewnienia im odpowiednio dochodów, a na dziennikarzy — zadanie wprawienia ludność w panikę, skutkiem której będą odpowiednio mocne naciski na polityków. Widać, że w zarządach tych koncertów są mądrzy ludzie. Doszli do słusznego wniosku, że ludzie wydając swoje własne pieniądze nie są skorzy do wydawania ich bez sensu. Natomiast politycy wydają nie swoje pieniądze. Dlatego politycy wydadzą ich znacznie więcej. Słyszałem niedawno, że rząd Szwecji wydał chyba kilkanaście czy kilkadziesiąt miliardów € za dużo na szczepionki, których nikt nie chce. Co tam — chyba stać ich. Ostatnio słyszałem, że we Włoszech jest afera z podobnego powodu. Tam również rząd kupił miliony nikomu niepotrzebnych szczepionek. Ich chyba też stać. W końcu Włochy to też jeden z bogatszych krajów Europy. Przypuszczam, że większość krajów kupiła o wiele za dużo tych szczepionek. To są bezpośrednie konsekwencje takiej demokracji, jaką obecnie mamy.

Koncerny farmaceutyczne nieźle na tych pandemiach zarobiły. Widać próbują wyeksploatować pomysł do cna. Właśnie dowiedziałem się o nowej odmianie grypy. Tym razem atakuje nas grypa kozia. No cóż, zwierząt mamy jeszcze całkiem sporo. Ciekawe co będzie następne… Może grypa owcza albo krowia?

czwartek, 3 grudnia 2009

Dyskusja o ekologii

Sądzę, że nie nikt nie ma wątpliwości, że znaczniej lepiej żyje się w czystym środowisku, niż w smrodzie i brudzie. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że obowiązek stosowania filtrów w kominach fabryk i elektrowni jest czymś pożytecznym. Podobnie z oczyszczalniami wody. Ekologia nie jest zła. Problemem jest, że pod płaszczykiem ekologii działa zbyt wielu oszustów i naciągaczy. Udało się im doprowadzić do sytuacji, że przez lata wszelkie próby nie tylko podważania, ale w ogóle dyskutowania o zasadności niektórych postulatów ekologów były flekowane. Naukowcy próbujący podważać twierdzenia ekologów byli przedstawiani jako szarlatani. Ostatnio wydaje się to zmieniać. Coraz częściej w poważnej prasie pojawiają się artykuły zarówno zwolenników, jak i przeciwników teorii globalnego ocieplenia.

W „Rzeczpospolitej” ukazał się ostatnio cykl artykułów o ekologii. Pierwszym artykułem z tego cyklu jest Tragedia globalnego ocieplenia Julii Michalak, działaczki ruchu Greenpeace. Autorka pisze w nim między innymi, że Debata o wykradzionych e-mailach naukowców jest bezproduktywna. Wstyd ją prowadzić w czasach, gdy na świecie zmiany klimatu zabijają 300 tys. ludzi rocznie.

Ciekawe, dlaczegóż ta debata nie jest produktywna? Przecież to nie jest prawda objawiona, podana nam maluczkim do wierzenia. Tym bardziej warto o tym dyskutować, skoro jeden z wiodących ośrodków badania zmian klimatu dopuszcza się grubych poważnych oszustw, byle tylko wykazać istnienie globalnego ocieplenia!

Ciekawe, skąd autorka wzięła te 300 tys. ludzi ginących co roku z powodu zmian klimatycznych. Chyba, że każde możliwe nieszczęście, każdą powódź, każdy silniejszy wiatr przypiszemy zmianom klimatycznym.

Autorka pisze, że w sprawie globalnego ocieplenia jest naukowy konsensus. Czyżby? Czy aby nie dlatego jest ten konsensus, że każdego naukowca próbującego dowieść, że globalnego ocieplenia nie ma, traktuje się jak świra i nie dopuszcza do dyskusji?


Następnym artykułem w tym cyklu jest Globalne oszustwo Agnieszki Kołakowskiej. Uważa ona, że nawet jeśli mit ocieplenia klimatu zostanie doszczętnie skompromitowany, to nie należy się spodziewać całkowitego zwrotu: zbyt wielu ludzi, instytucji, biznesmenów, polityków i państw zbyt wiele zainwestowało w walkę z globalnym ociepleniem.

To jest właśnie to, o czym pisałem we wstępie. Zbyt wielu ludzi czerpie zbyt wiele korzyści z życia z walki z globalnym ociepleniem, żeby łatwo pozwolili na rzeczową dyskusję na ten temat.


Po kilku dniach ukazał się artykuł Klimategate socjologa Andrzeja Strzeleckiego. Zastanawia się w nim, jeśli analizy czołowych zwolenników globalnego ocieplenia są wątpliwe, to czy w oparciu o nie można decydować o polityce klimatycznej świata?

No właśnie — czy można ufać naukowcom przedstawiającym wyniki w oparciu o zmanipulowane dane?


Następnego dnia Jan Wróblewski opublikował Rok sceptyka. Twierdzi on, że katastroficzne badania miały wymóc na politykach ustanowienie ekologicznego reżimu. Policyjnego systemu nadzorowania nowych standardów. Jak niegdyś klasycy komunizmu ekolodzy przekonani byli, że lepiej od nas wiedzą, czego nasza planeta potrzebuje. Jeżeli liczby tego nie potwierdzały, to tym gorzej dla tych, którzy się na nie powoływali.

No cóż, jak dotąd wydaje się, że się to ekologom udawało. Może najwyższy czas zastanowić się, czy aby na pewno kierowały nimi zawsze szlachetne pobudki.


Ostatnim, jak dotąd, artykułem z ekologicznego cyklu jest Sztuczki klimatyczne Jakuba Bożka. Autor w zasadzie broni ekologów, choć przyznaje również, że nie wszystkie ich pomysły okazały się dobrymi — na przykład biopaliwa wyrządzają więcej szkód niż benzyna.


Mnie trochę bardziej przekonują argumenty krytyków teorii globalnego ocieplenia. Wydają mi się być bardziej rzeczowe. Argumenty jej zwolenników są często utrzymane w tonie, że nie ma sensu dyskutować o oczywistościach. Sęk w tym, że to wcale nie są oczywistości. W tej sprawie, podobnie jak w wielu innych, nie dopuszczono do rzeczowej dyskusji.

Jak napisałem we wstępie, nie ma wątpliwości, że powinniśmy starać się jak najmniej zanieczyszczać środowisko. Niemniej ekolodzy we własnym interesie powinni zrobić wszystko, żeby ze swoich szeregów pozbyć się ludzi, dla których ekologia stała się sposobem na zarabianie ciężkiej kasy, wyciąganej od nas wszystkich w formie różnych ekologicznych podatków.

środa, 2 grudnia 2009

Postępy demokracji II

Pisałem niedawno o wyborze prezydenta Unii Europejskiej oraz ministra spraw zagranicznych Unii. Prezydentem Unii został belgijski polityk Herman Van Rompuy, a ministrem spraw zagranicznych — Brytyjka Catherine Ashton. Nie jestem żadnym znawcą polityki międzynarodowej. Trochę się tym interesuję, ale o tych dwóch politykach nigdy nie słyszałem. Troszkę się więc zdziwiłem, gdy po raz pierwszy o nich usłyszałem. W końcu od wczoraj Unia Europejska stała się państwem (wszedł w życie Traktat Lizboński). Wydawało by się więc, że pierwszym premierem i ministrami będą wybrani najwybitniejsi europejscy politycy. Jeszcze bardziej się zdziwiłem, że również dziennikarze zgodnie twierdzili, że zostali wybrani politycy z drugiego rzędu. Czyżby rację mieli ci, którzy twierdzą, że będą oni tylko figurantami, a rzeczywistą władzę będą sprawować szare eminencje z największych państw europejskich (Niemcy, Francuzi, Włosi, Brytyjczycy).

Poniżej prezentuję bardzo ciekawą wypowiedź na ten temat, wygłoszoną w Parlamencie Europejskim przez jednego z brytyjskich posłów w dniu 25 listopada 2009 r.



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...