Strona główna

sobota, 30 stycznia 2010

Ekologiczne biznes

Nie ma wątpliwości, że lepiej żyć w czystym środowisku, niż w smrodzie. Jednak zupełnie czymś innym jest dbanie o czystość środowiska, a czymś innym robienie z tego biznesu. Od pewnego czasu nabieram coraz większego przekonania, przeważająca większość działań związanych z ekologią ma na celu zrobienie biznesu pod przykrywką chwytliwych ekologicznych haseł.

Ostatnio narobiło się smrodu wokół ekologicznego biznesu. Dyskusje na ten temat zintensyfikowały się po wykryciu oszustwa popełnionego przez jeden z najbardziej renomowanych instytutów badających zmiany klimatyczne.

Być może dało by się to jakoś wyciszyć, ale ostatnio nagłośnione zostały nowe wpadki ekologów. Eksperci ONZ przyznali (zagrożeni kompromitacją), że pomylili się co najmniej o 300 lat oceniając tempo topnienia lodowców. W tym samym tygodniu wybuchła jeszcze jedna afera. Okazało się, że twierdzenie ekspertów ONZ, jakoby wzrost temperatury globalnej powoduje zwiększenie liczby i dotkliwości klęsk żywiołowych, jest błędne i niepotwierdzone faktami. Dr. Robert Muir-Wood, którego badania zostały wykorzystane przez ekspertów stwierdził, że „Nie możemy okreslić tu powiązań ani przyczyny i skutku. Ponadto nasze badania przeprowadzono w latach 2004-05 kiedy na świecie wystąpiło kilka bardzo silnych huraganów. Patrząc na to z dystansu inaczej ocenia się wpływ zmina klimatycznych”.

Ta seria kompromitacji zwolenników teorii globalnego ocieplenia spowodowała, że w mediach przeciwników tej teorii przestano traktować jak rarogów. Daje to możliwość podjęcia rzeczowej dyskusji. Jak dotąd, w moim odczuciu, przeciwnicy teorii globalnego ocieplenia przedstawiają bardziej rzeczowe argumenty. Zwolennicy tej teorii najczęściej ograniczają się do stwierdzeń w rodzaju „Jest oczywiste, że…” itp. Argumenty merytoryczne zwolenników teorii są rzadkie.

Na fali odwilży dla przeciwników teorii globalnego ocieplenia również w polskich mediach pojawiają się wywiady z przeciwnikami tej teorii. W TVN24 pod koniec ubiegłego roku ukazał się wywiad z profesorem Zbigniewem Jaworowskim, który stwierdza między innymi, że „Siłą napędową konferencji w Kopenhadze nie jest troska o klimat, z którym nic złego się nie dzieje, a który od lat dziesięciu zaczął się ochładzać. Jest nią perspektywa [...] trylionowych zysków z handlu niczym, niczym bowiem są zezwolenia i limity ze sprzedaży limitów CO2”.

W kolejnym wywiadzie, już w styczniu tego roku, na pytanie „Gdzie się podziało globalne ocieplenie?” profesor odpowiada: „Nigdy go nie było”. Stwierdza też, że „Jesteśmy za słabi, by móc wpłynąć na klimat. Proszę porównać Ziemię do Słońca. Jesteśmy główką szpilki na tle talerza o średnicy metra. My robaczki chodzące po tej szpilce mamy wpływać na klimat?”.
 
Skoro eksperci ekologiczni stracili mocno na wiarygodności, to może warto spojrzeć na problem z innego punktu widzenia. Taki punkt widzenia prezentuje Tomasz Teluk, politolog i ekonomista. Uważa on między innymi, że argumenty ekologiczne lansowane są przez bogate kraje w celu powstrzymania rozwoju biednych krajów w celu wyeliminowania zagrożenia (konkurencji) ze strony tych krajów. Twierdzi między innymi, że gdyby gdyby postulaty zaniechania wykorzystywania węgla zostały wcielone w życie to „polska gospodarka [...] ległaby w gruzach, a tysiące osób straciłyby pracę”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...