Strona główna

czwartek, 21 stycznia 2010

Zawód: pirat

Kiedyś naiwnie sądziłem, że piraci wymarli dawno temu. Wydawało mi się, że można ich znaleźć tylko na kartach starych powieści. Tymczasem, jak się okazuje, piraci istnieją również współcześnie. Działają głównie na Oceanie Indyjskim. Ostatnio najczęściej słychać o piratach somalijskich, ale pochodzą nie tylko z tego kraju i działają nie tylko na wodach w pobliżu Somalii.

Kilka miesięcy temu pisałem, że wszystko wskazuje na to, że rząd Somalii, lub przynajmniej niektórzy urzędnicy, mają jakieś powiązania z piratami. Wczoraj przeczytałem dziwną wiadomość o piratach z tamtego rejonu. Jedni piraci porwali kolejny statek. Za jego uwolnienie zażądali okupu. Gdy miało dojść do transakcji, zostali zaatakowani przez innych piratów. Dalej czytamy, że pierwsi piraci poprosili o pomoc. W efekcie śmigłowce sił antypirackich przepędziły tych drugich piratów. Po tym incydencie okup został bez przeszkód dostarczony pierwszym piratom, a statek wraz z załogą i ładunkiem ma zostać uwolniony.

Zupełnie nie rozumiem tej informacji. Na pierwszy rzut oka to jest jakaś kompletna bzdura! Śmigłowce wystartowały z pobliskiego okrętu wojskowego żeby odpędzić drugich piratów. Zrobiły to bez problemu, skutecznie. Dlaczego te same śmigłowce nie przepędziły pierwszych piratów? W pobliżu porwanego tankowca był okręt wojenny, w dodatku ze śmigłowcami na pokładzie, ale najwyraźniej nie zrobił niczego, żeby przepędzić pierwszych piratów.

Być może pewną wskazówką, o co chodzi, jest informacja, że negocjacje prowadził somalijski biznesmen. Biznesmeni mają zazwyczaj powiązania z politykami, zwłaszcza tymi aktualnie rządzącymi, o czym możemy się na co dzień przekonać na naszym własnym podwórku.

Coś mi się zdaje, że rząd Somalii postanowił wprowadzić cło za umożliwienie przepływania  statkom (zwłaszcza tankowcom) przez Kanał Sueski, do którego droga wodna prowadzi w pobliżu wybrzeża Somalii. Nie mogli tego zrobić oficjalnie, więc zawzięcie „walczą” z piratami, po cichu dzieląc się z nimi zyskiem. Pomysł, jak widać, skuteczny. Ten przykładowy tankowiec wraz z ładunkiem jest wart 150 mln dolarów. Okup za jego uwolnienie wynosił tylko pięć i pół miliona dolarów, co stanowi zaledwie 3,7% wartości statku. Armator podniesie cenę dostarczonej ropy o te niecałe 4% i po kłopocie. Zresztą piraci w tym rejonie działają spokojnie od wielu lat. Prawdopodobnie więc armatorzy w cenie dostarczanej ropy uwzględniają  już haracz dla piratów.

Ciekawe, kiedy to się skończy. Ten piracki biznes jest z pewnością bardzo dochodowy. Te kilka motorówek i kilka karabinów, którymi posługują się piraci, kosztuje pewnie niewielką część jednego okupu. Być może z czasem coraz więcej biznesmenów zostanie dopuszczonych do tego interesu. Wtedy być może będą częściej statki porywać lub żądać większych okupów. W końcu armatorzy stracą cierpliwość i zamiast płacić okup bardziej będzie się im opłacało lobbować u polityków w swoich krajach, żeby w końcu jakoś rozwiązać ten problem. Wydaje mi się jednak, że na razie dla wszystkich najprostszym rozwiązaniem jest płacenie okupu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...