Strona główna

piątek, 13 listopada 2009

Alternatywa demokracji

W poprzednim wpisie wykazywałem, że demokracja jest systemem kalekim, skazanym na porażkę. Podobnie jak socjalizm czy komunizm — jest to ładna, ale nierealna idea.

Lepsza demokracja

Jaki system byłby lepszy od demokracji? Jest kilka możliwości. Mnie się wydaje, że znacznie lepszy byłby system, który nazywam demokracją ważoną. Jest to taka modyfikacja demokracji, w której głosy różnych ludzi mają różne wagi (nie są jednakowo ważne).

Na przykład w USA obowiązywał kiedyś system, w którym najbiedniejsi w ogóle nie płacili podatków, ale też nie mieli prawa głosu. Można to prosto uzasadnić: jeżeli jesteś wystarczająco mądry, żeby zadbać o siebie, masz wystarczające kwalifikacje do wyboru ludzi, którzy zadbają o przyszłość kraju?

Można też przyjąć zasadę, że im ktoś ma wyższe wykształcenie, tym jego głos ma większe znaczenie. W dzisiejszych skomputeryzowanych czasach nie byłoby z tym żadnego problemu.  Można by na przykład przyjąć zasadę, że głos osób bez matury liczy się jak pojedynczy głos, jeżeli ktoś ma maturę, to jego głos liczy się jako półtora głosu, a dla osób z wyższym wykształceniem głos jest mnożony przez dwa. Im ktoś ma wyższe wykształcenie, tym większa jest szansa, że ma jakiekolwiek pojęcie o sensownych kryteriach wyboru najlepszych posłów.

Wprowadzenie kryterium wykształcenia nie jest żadnym problemem. Wystarczyłoby zrobić referendum, w którym pytano by, czy zgadzasz się, żeby głos ludzi inteligentnych miał większe znaczenie? Czy znacie kogoś, kto myśli o sobie, że nie jest inteligentny? Wszyscy by to poparli! Reszta byłaby tylko praktyczną realizacją woli obywateli wyrażonych w referendum. A że potem okazało by się, że niektórzy okazali się nie być aż tak bardzo inteligentni, jak im się wcześniej wydawało — no cóż…

Usprawnienie obecnego systemu

Jeżeli firma przyjmuje kogoś na stanowisko dyrektora, to nikogo nie razi, że zwraca się uwagę na kwalifikacje kandydatów. Dlaczego nie miałoby być tak samo w przypadku wyborców? Nie każdy ma jednakowe kwalifikacje (wiedzę o ekonomii, prawie czy polityce) do wybierania osób, które będą kierować krajem.

Jeżeli kogoś jednak razi nierówne traktowanie obywateli pod tym względem, nadal łatwo można poprawić obowiązujący w Polsce system wyborczy. Wystarczy wprowadzić jednomandatowe okręgi wyborcze. Polega to na tym, że cały kraj dzieli się na tyle okręgów wyborczych, ilu chcemy mieć posłów. Posłem zostają te osoby, które w danym okręgu uzyskały najwięcej głosów. Szefowie partii nie mają tutaj nic do gadania. Jeżeli w trakcie kadencji zdarzy się, że z jakiegoś powodu ta osoba nie może być nadal posłem, to na jej miejsce automatycznie wchodzi osoba druga na liście. Nie trzeba wydawać kupy pieniędzy na wybory uzupełniające.

Ten system ma wiele zalet. Przede wszystkim posłowie muszą liczyć się z opinią wyborców, a nie z opinią szefów partii. Poza tym najczęściej tak się składa, że drugi na liście jest kandydat konkurencyjnej partii. W tych okolicznościach koledzy posła z jego partii pilnują go, żeby nie popełnił jakiegoś głupstwa, bo wtedy wyleci z parlamentu, a na jego miejsce wejdzie poseł konkurencyjnej partii. Członkowie konkurencyjnej partii też patrzą posłom uważnie na ręce, bo jeżeli przyłapią kogoś na przekręcie, mogą na jego miejsce wprowadzić swojego człowieka.

Taki system nadal ma tę wadę, że premiuje wyborców przeciętniaków, ale przynajmniej posłowie bardziej się starają, liczą się z opinią wyborców, a politycy znacznie skuteczniej wzajemnie się kontrolują.

Demokracja w obecnej postaci jest tak karykaturalna, że coraz częściej jest to tylko fasada, za którą rzeczywiste decyzje podejmowane są w zupełnie inny sposób.

6 komentarzy:

  1. W czasach, gdy za naukę coraz częściej trzeba płacić nie małe pieniądze, system promujący ludzi z wyższym wykształceniem wydaje mi się nie do końca sprawiedliwy. To ma sens, jeśli każdy ma taki sam dostęp do nauki i decydują tylko jego chęci, ambicje i zdolności. Ale może pójdźmy dalej? Może np ludzie po skończonej matematyce na uniwersytecie powinni mieć więcej głosów niż Ci po polonistyce? Jakie przyjąć kryteria?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest oczywiste, że idealny system nie istnieje. Ja tylko zastanawiam się, czy nie ma systemu lepszego od obecnie dominującej wersji demokracji. Uważam, że istnieje lepsza wersja demokracji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowni Państwo
    Zastanawiacie się nad tym co bardziej sprwiedliwe, mądre, skuteczne itd..
    Jeszcze nie dotarło do Was że wybory wygrawają dzisiaj bardziej specjaliści od photoshop'a niż
    jakieś idee, czyny itp.
    np. wykształcona czy nie statystyczna kobieta wybierze np. badziej niebieskookiego wysokiego blondyna itp. W czsach takiego rozwoju mediów, nauk społecznych i ekonomicznych (w tym marketingu politycznego) powrót do normalnych zasad współzycia wydaje się nie możliwy.
    Oczywiście pomysł z wykształceniem to jakaś alternatywa, tyle że jak dla mnie zbyt mało radykalna. Szczególnie że po niegdysiejszym usankcjonowaniu matury bez matematyki istotnie namnożyło się magistrów od "naleśnikarstwa".
    Bardzo dobrym wydaje się pomysł uzależnienia wartości głosów od wielkości zapłaconego podatku. Wszak Państwo to było nie było "spółka akcyjna" obywateli. Od tego jakie będą przychody zależy ogólna kondycja.
    Mój sąsiad (jak znam życie) nie zapłacił w ciągu ostatnich kilkunastu lat ani grosza podatku, pracując na lewo. Za to co dwa lata chodzi na komisję do ZUS'u po rentę, która jak twierdzi mu sie należy. Nie wspominając, ile na temat ciągle "okradających " go polityków ma do powiedzenia.... Niby czemu mam go utrzymywać, wiedząc na dodatek że ma taką samą siłę decyzyjną.
    Cóż doczekaliśmy czasów, kiedy prawa "naturalne" zamiast stanowić wykładnię prawa stają w oczywistej z nim sprzeczności.
    I tak w każdej dziedzinie - od kontytucji poprzez kodeks handlowy aż do kodeksu karnego.
    To już chyba lepsza dyktatura, Czyli mniej świń do żłoba.....

    OdpowiedzUsuń
  4. Mądry dyktator byłby pewnie najlepszy. Tylko kto nam zagwarantuje, że dyktator będzie mądry?

    Moim zdaniem uzależnienie prawa do głosowania od wysokości zapłaconych podatków lub od poziomu wykształcenia nie jest idealnym rozwiązaniem, bo takie nie istnieje. Pozwoliłoby to jednak zmniejszyć „siłę rażenia” różnych niedouczonych durniów, którymi politycy teraz tak łatwo manipulują, robiąc w efekcie farsę z demokracji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja osobiście preferuje ustrój merytokratyczny poseł i senator aby ubiegać się o mandat musiałby spełnić wymagania na to stanowisko.Każdy wyborca musiałby przejść specjalny kurs wyborczy ze znajomości prawa oraz podstaw ekonomii zakończony nabyciem prawa wyborczego po zdaniu egzaminu. Ponadto uważam że prezydent wybierany spośród senatorów na jedną kadencję przez naród na wzór amerykański powinien rządzić sam zgodnie z konstytucją i ustawami organicznymi i ustawami zwykłymi które mogłby być zmieniane tylko większością kwalifikowaną za pomocą dekretów trwałych (ratyfikowanych przez Sejm i Senat) i nie trwałych (nie ratyfikowanych przez Sejm i Senat które uchyla jego następca jeśli chce)oraz rozporzedzeniami. Ponadto wprowadziłbym weto obywatelskie wobec każdej ustawy z wyjątkiem dekretu (po zebraniu 500 000 podpisów uprawnionych do głosowania) Prezydentowi powierzyłbym kierowanie polityką zagraniczną gdzie mógłby zawierać dowolne umowy miedzynarowe z każdym państwem trwałe (ratyfikowane przez ZN większością 2/3) i nie trwałe (nie ratyfikowane przez ZN, uchyla następca)Ponadto każda ustawa i dekret wchodziłby po czterech latach od dnia ogłoszenia z wyjątkiem dekretu tymczasowego.Wzmocniłbym weto prezydenta wobec ustaw parlamentu do 2/3 oraz wyposażył w weto referendalne(ustawa musi być zaakceptowana w referendum). Prezydent powinien być jednocześnie szefem rządu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ustawy zwykłe zwykłą większością głosów*

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...