Strona główna

czwartek, 12 listopada 2009

Demokracja - kaleki system

Demokracja to taki system, w którym wszyscy mają taką samą siłę głosu. Czyli na przykład głos gościa, którego interesuje wyłącznie, gdzie by się można napić, jest tam samo ważny jak głoś profesora wyższej uczelni. Teoretycznie te skrajne głosy powinny się bilansować i w wyniku demokracji powinna powstać siła kierująca optymalnie rozwojem. Niestety, wydaje się, że życie nie jest takie proste.

Weźmy na przykład wybory do parlamentu. W ogólnokrajowych wyborach powinniśmy wybrać takich ludzi, którzy najmądrzej będą kierowali Polską, to znaczy będą uchwalać mądre przepisy prawa i będą starać się uzyskać dla Polski jak najwięcej korzyści na arenie międzynarodowej. Należałoby więc wybrać ludzi, którzy są dobrymi prawnikami — żeby uchwalali mądre prawo, lub mają dużą wiedzę ekonomiczną — żeby mądrze balansowali między rozsądnie wysokimi podatkami i wydatkami państwa, lub mieli dużą wiedzę o innych krajach — żeby potrafili walczyć o interesy Polski na arenie międzynarodowej.

Jak to wygląda w praktyce? Podobno mniej niż 5% Polaków czytuje artykuły lub zagląda na strony internetowe o polityce lub ekonomii. Większość Polaków w ogóle się tym nie interesuje. Gdy zbliżają się wybory, niektórzy stwierdzają, że powinni spełnić swój obywatelski obowiązek. Ale jak tu spełnić swój obowiązek, skoro nie ma się zielonego pojęcia ani o ekonomii, ani o polityce, ani o stosunkach międzynarodowych? Wiele znanych mi kobiet otwarcie przyznaje, że to jest problem męża — będą głosować na tę partię, którą mąż im wskaże (po co im prawa wyborcze?). Większość pozostałych kobiet i większość mężczyzn ogląda spoty wyborcze. Często mówią wprost, że zagłosują na tych, którzy będą najbardziej przekonujący. Nie zdają sobie oczywiście sprawy z tego, że de facto będą głosować na te partie, które zatrudnią lepszych fachowców od reklamowania proszku do prania. Bardziej przekonujący będą nie ci politycy, którzy mają lepszy program gospodarczy czy polityczni (bo o tym 95% wyborców nie ma zielonego pojęcia i ich to nudzi), lecz ci, którzy zostali lepiej wytrenowani przez speców od wizerunku w odpowiedniej gestykulacji i odpowiednim sterowaniu swoim głosem. Jeżeli nie wiesz, o czym przed chwilą napisałem, to poczytaj sobie trochę o mowie ciała itp.

Że mam rację, widać to najlepiej na przykładzie kilku ostatnich kampanii wyborczych. W spotach wyborczych w ogóle nie mówi się ani o ekonomii, ani o gospodarce. Są tylko lepiej lub gorzej wyreżyserowane scenki, których jedynym celem jest wywoływanie pozytywnych emocji w stosunku do reklamującej się partii i negatywnych emocji wobec konkurentów. Żadna spośród rządzących wymiennie partii (PO, PiS, SLD, PSL) nie przedstawia swojego programu, a tylko gładkie ogólniki. Jeżeli nawet padną jakieś konkrety — nigdy nie są realizowane.

Jak to wytłumaczyć? Albo te sondaże są sfałszowane, albo większość ludzi bezmyślnie przyjmuje do aprobującej wiadomości każdą bzdurę, którą im telewizja podsunie — byle było to podane odpowiednio sugestywnie (stąd te zażarte boje o władzę nad TV).

Oczywiście w każdym społeczeństwie jest niewielka mniejszość inteligentnych ludzi. Spośród tej mniejszości część ludzi idzie do polityki. Ludzie ci doskonale rozumieją, że cała ta demokracja to jest tylko taka bajeczka dla ciemnego ludu, żeby go łatwiej w ryzach trzymać. Dlatego w naprawdę ważnych sprawach nie bawią się w żadne demokracje.

Przykładem na to może być nasz program wyborczy. Większość ludzi prawdopodobnie nie ma zielonego pojęcia, że głosując na wybranego kandydata oddają głos nie na tę osobę, ale na partię, która tę osobę wpisała na listy wyborcze. Głosy na partię są sumowane i na tej podstawie określa się, ilu przedstawicieli będzie mieć dana partia w parlamencie. Kim w rzeczywistości będą posłowie, decydują zarządy poszczególnych partii. Chyba wszystkie partie stosują zasadę, że w pierwszej kolejności posłami zostają członkowie najwyższych władz partii. Dopiero w następnej kolejności dobierani są ci, na których ludzie głosowali. W efekcie posłem może zostać osoba, na którą oddano bardzo mało głosów, bo jest we władzach partii (to nie jest tylko teoretyczna możliwość!). Innymi słowy wybieramy ludzi cwanych w zdobywaniu władzy, ale niekoniecznie znających się na prawie czy ekonomii (przeważnie nie mających o tych sprawach zielonego pojęcia).

Jeszcze lepszym przykładem jest Unia Europejska. Tam nawet nie udają, że w istotnych sprawach kierują się jakąś demokracją. Jak wybierani są Komisarze Unii Europejskiej? Nie ma mowy o żadnych wyborach. O stanowiska targują się rządy poszczególnych państw członkowskich. Okazuje się jednak, że i tam są równi i równiejsi. W związku z wejściem w życie Traktatu Lizbońskiego powstają w Unii nowe stanowiska. Decyzje, kto je obejmie, zapadną w bardzo wąskim gronie przywódców dwóch-trzech najpotężniejszych państw.

Demokracja jako system rządzenia jest nieefektywna. Natomiast do trzymania w ryzach ciemnego ludu nadaje się doskonale.

2 komentarze:

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...