Strona główna

niedziela, 22 stycznia 2012

Internet się zmienia

Świat się zmienia. Internet też się zmienia, ewoluuje. Nie zawsze zmiana jest korzystna. To znaczy na każdej zmianie ktoś korzysta, a ktoś inny traci. Chodzi mi o to, że na niektórych zmianach korzystają bardzo nieliczni, a tracą niemal wszyscy.

Wydaje się, że taka sytuacja jest w przypadku ACTA. Teoretycznie chodzi w niej o ochronę praw autorskich. W praktyce wydaje się, że to tylko wersja uzasadnienia dla naiwnych. Okazuje się, że na podstawie tej ustawy można zablokować niemal każdą stronę internetową. Jaki problem, aby na przykład korzystając z dowolnej kafelki internetowej anonimowo wpisać na dowolną publiczną stronę, taką jak na przykład Wikipedia, kilka tekstów zerżniętych z dowolnego źródła chronionego prawami autorskimi i natychmiast złożyć donos na taką witrynę. Zanim zdążą zweryfikować nowe artykuły, mogą zostać zamknięci.

W Internecie można znaleźć dużo argumentów, dlaczego ACTA jest niezwykle szkodliwa dla większości użytkowników Internetu. Uderza nie tylko w piratów. Piraci bez większego problemu znajdą inne sposoby. Ta ustawa uderzy głównie w wielu zwykłych użytkowników.

O szkodliwości takiego podejścia do problemu piractwa, o jaki chodzi w ACTA, świadczą między innymi ostatnie działania amerykańskiego FBI, które ostatnio całkowicie zamknęło serwisy MegaUpload oraz MegaVideo. To był dziesiąty serwis na świecie — pod względem popularności. Podstawą zamknięcia tych serwisów jest oskarżenie, że w tych serwisach było dużo pirackich filmów. Nawet jeżeli to prawda, to przecież te serwisy sprzedawały również płatne konta, na których użytkownicy przechowywali swoje własne filmy, na przykład nakręcone podczas ślubu, urodzin i innych własnych imprez. Decyzją FBI wszyscy, którzy mieli tam płatne konta, również stracili swoje dane. To tak, jakby w jakimś bloku w jednym z mieszkań ktoś popełnił przestępstwo i na tej podstawie władze zażądały wyburzenia całego bloku.

Nieco łagodniej, ale w gruncie rzeczy podobnie postąpili z dwoma kolejnymi podobnymi, bardzo popularnymi serwisami: VideoBB oraz VideoZer. Tych serwisów wprawdzie władze nie zamknęły jeszcze, ale usunęły z nich wszystkie filmy dłuższe niż 25 minut. Czyli podobnie jak w poprzednim serwisie — jeżeli ktoś wykupił sobie tam płatne konto i przechowywał na nim dłuższy film ze ślubu lub urodzin cioci, to właśnie stracił te filmy.

Władze oskarżają zamknięte serwisy, że spowodowały straty przemysłu rozrywkowego w wysokości 500 milionów dolarów. Taki argument bardzo często pada w dyskusjach o ochronie praw autorskich. Jeżeli się trochę zastanowić, to łatwo zauważyć, że to kompletna bzdura. Obrońcy tych wszystkich restrykcji w ogóle nie biorą pod uwagę, że ci wszyscy, którzy oglądali te pirackie filmy, poza pojedynczymi przypadkami, na pewno nie poszli by do kina na te filmy ani nie kupiliby tych płyt.

Jeżeli władze są konsekwentne, to powinny również zamknąć Google. Przecież w ich serwisie YouTube można znaleźć mnóstwo kompletnych, pełnometrażowych filmów. A w innej usłudze firmy Google, w Dokumentach Google można przechowywać i udostępniać innym pirackie wersje książek. Do tego wyszukiwarka Google pozwala znajdować pirackie filmy, książki, pliki MP3 i tym podobne.

Microsoft też powinni jak najszybciej zamknąć. W ich usłudze SkyDrive też można przechowywać różne pliki, w tym pirackie kopie. Można je udostępniać innym. Wyszukiwarka Bing, będąca własnością firmy Microsoft, też pozwala wyszukiwać pirackie pliki.

Na tej zasadzie można by również wskazać wiele innych popularnych portali. Wszystkie powinny zostać zamknięte. Praktycznie cały Internet trzeba by zamknąć. I naprawdę nie przesadzam!

Oczywiście nie zamkną ani Internetu, ani Google, ani Microsoft — mimo, że gdyby kierowali się tylko prawem, to skoro tak potraktowali kilka serwisów, podobnie powinni potraktować inne. Wiadomo jednak, że to nie chodzi o prawo, tylko o spektakularne przypieprzenie kilku portalom, żeby pozostałe nie protestowały wobec coraz powszechniejszego śledzenia wszystkich obywateli.

Czy możemy temu jakoś zaradzić? Prawo uchwalają politycy. Politycy chętnie uchwalają prawo korzystne dla sponsorów ich kampanii wyborczych. Największymi sponsorami są wielkie koncerny. Wydawać by się mogło, że my, zwykli obywatele, jesteśmy na przegranej pozycji. Na szczęście tak nie jest. Jest jedna rzecz, której politycy się boją: boją się, że w następnych wyborach możemy nie oddać głosu na nich. Jeżeli dostaną dużo listów protestacyjnych przeciwko ACTA, mogą się przestraszyć i zrezygnować z poparcia dla ACTA. Są już przykłady, również w ostatnich latach, skutecznych działań tego typu — w Polsce i na świecie.

Swój sprzeciw przeciwko ACTA można wyrazić na wiele sposobów. Można pisać takie artykuły. Można na swoich stronach lub blogach umieszczać grafiki lub filmy protestujące przeciwko ACTA. Można polubić stronę https://www.facebook.com/nieACTA. Można podpisać się pod internetową petycją. Można wreszcie wysłać list do wybranego posła z informacją, dlaczego protestujecie przeciwko ACTA.

Nie bądź naiwny(-a) — protestuj przeciwko ACTA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...