Strona główna

środa, 17 września 2008

Tańczący mężczyzna

Odkąd dorosłem, chciałem nauczyć się dobrze tańczyć. Dosyć nietypowa chęć, jak na mężczyznę – prawda?

Staram się być świadomym powodów, dla których coś robię lub powstrzymuję się od robienia czegoś. Zdaję sobie doskonale sprawę, że w moim przypadku ważnym powodem tej mojej chęci nauczenia się tańczyć było poradzenie sobie ze swoimi własnymi kompleksami, zwłaszcza w kontaktach z płcią piękną.

Tak było, ale na skutek różnych okoliczności to jest już nieaktualne. Teraz nie mam już takich potrzeb. Nie ma z tym nic wspólnego fakt, że teraz umiem już trochę tańczyć. Po prostu zupełnie nie związane z tańcem okoliczności pomogły mi pozbyć się moich starych kompleksów. Szczęśliwie też uniknąłem wyhodowania sobie nowych kompleksów.

Swoich kompleksów już nie muszę pokonywać. Jednak chęć nauczenia się dobrze tańczyć pozostała. Od pewnego czasu chodzę na kursy tańca. Uważam, że to doskonała rozrywka połączona z odrobiną ruchu. Można przy tym spotkać wielu wspaniałych, ciekawych ludzi. Uważam, że wśród ludzi zarażonych tańcem nie ma ludzi o złych duszach.

Na tych moich kursach tańca widzę, że praktycznie zawsze jest jeden i ten sam problem: chodzi na nie więcej pań niż panów. Przeważnie tych pań jest znacznie więcej. Wiele pań rezygnuje z nauki tańca tylko dlatego, że z braku partnera same nie mogą się uczyć.

Próbuję zrozumieć, co jest przyczyną tej dysproporcji. Chodzi mi głównie o to, dlaczego tak mało mężczyzn chce tańczyć. Albo może lepiej tak: dlaczego tak wielu mężczyzn nie lubi tańczyć?

Próbowałem o to pytać swoich znajomych. Jedyną odpowiedź, jaką udało mi się uzyskać, to nie lubię tańczyć bo... ja tego nie lubię. Tak można by sparafrazować wszystkie ich opinie. Rozumiem, że ktoś może czegoś nie lubić, ale chciałbym wiedzieć dlaczego? Na przykład ja nie lubię sportu wyczynowego, bo uważam, że to jest wynaturzenie idei sportu, w dodatku prowadzące często do kalectwa (przetrenowanie, doping itp.).

Skoro nie uzyskałem żadnej odpowiedzi od panów, zacząłem o to pytać panie. One często mają znacznie lepiej od nas (mężczyzn) rozwiniętą intuicję. Pomyślałem, że być może mają jakąś intuicję, dlaczego ich partnerzy tak bardzo nie lubią tańczyć.

Nie pomyliłem się. Kilka pań powiedziało mi, co o tym sądzą. Otóż ich zdaniem panowie nie lubią tańczyć, bo nie umieją. Dlaczego w takim razie nie chcą się tego nauczyć? Prawdopodobnie dlatego, że uważają to za zajęcie mało męskie.

Ciekawe... Czyżby tańczenie rzeczywiście było zajęciem niemęskim? Na przykład jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie wypadało, żeby dżentelmen nie umiał tańczyć. Obecnie nie ma już takiej mody. Może więc zmieniły się kryteria, według których coś się kwalifikuje jako męskie bądź niemęskie?

Rozmawiałem kiedyś z pewną panią. Nie jest wprawdzie zawodowym psychologiem, ale cenię ją za dużą wiedzę dotyczącą psychologii. Powiedziała mi, że mężczyźni, którzy na zewnątrz są macho, w środku przeważnie są trzęsącą się galaretą. Innymi słowy zachowują się jak macho aby zamaskować tym swoją prawdziwą słabość.

Jeżeli to prawda, to oznaczałoby, że mężczyzna ucząc się tańczyć wcale nie staje się mniej męski. Wręcz przeciwnie! Ucząc się tańca nie tylko uczymy się różnych kroków. O wiele ważniejsze jest coś innego. Rolą mężczyzny w tańcu jest prowadzenie swojej partnerki. To ja, partner, decyduję co zrobi partnerka. Muszę partnerkę tak poprowadzić, żeby zrozumiała moje intencje. Oczywiście uczymy się, jak to się technicznie robi. Przede wszystkim jednak muszę prowadzić swoją partnerkę w sposób zdecydowany. Każde zawahanie się z mojej strony powoduje, że partnerka prawdopodobnie nie zrozumie moich intencji i nie zrobi tego, co zamierzałem.

Jak widać, mężczyzna ucząc się tańczyć staje pewniejszym siebie, bardziej zdecydowanym. Czyż nie jest to cecha prawdziwego mężczyzny?

Panowie! Jeżeli chcecie być bardziej męscy, uczcie się tańczyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...