Strona główna

poniedziałek, 27 lipca 2009

Antypolonizm

Antypolonizm istnieje na świecie. Prawdopodobnie jest go tam procentowo tyle, ile w Polsce jest antysemityzmu. Moim zdaniem to jest margines. Jednak on istnieje.

Czasem słychać w polskich mediach o przejawach antypolonizmu. Mam wrażenie, że zamiast dobitnie wyrażać oburzenie takimi zdarzeniami, media starają się w tych przypadkach przekazać jedynie suchą informację. Niekiedy wręcz odnoszę wrażenie, że tak to przekazują, żeby wręcz pomniejszyć znaczenie takich przypadków.

Bynajmniej nie jestem fanem PSL. Jednak pod tym, co ostatnio na ten temat napisał Janusz Wojciechowski w swoim blogu, podpisuję się obiema rękami.

piątek, 24 lipca 2009

Ojciec proszuku Ixi

Roman Kluska prezentując niedawno swój słynny pakiet powiedział, że tylko za czasów Wilczka nikt nie przeszkadzał przedsiębiorcom. Od tej ustawy się cofnęliśmy. Znowu chce się wszystko regulować urzędowo. A ponieważ co drugi urzędnik jest drań, a co trzeci jest głupi, to jest coraz gorzej. Państwo powinno tylko pilnować, żeby była konkurencja, żeby nie było monopoli, żeby prawo było przestrzegane. A tymczasem państwo zawłaszcza gospodarkę. Mamy coraz więcej urzędników, którzy mają coraz większe prawa i którzy walczą z wolnymi przedsiębiorcami.
Nic dodać, nic ująć...

XXI wiek w urzędach

Jakiś czas temu przeprowadziłem się. Poszedłem do Urzędu Miejskiego wymienić dowód osobisty oraz kilka innych dokumentów. Miła pani powiedziała mi, że oni prześlą informacje o zmianach między innymi do Urzędu Skarbowego ale ja i tak muszę się tam osobiście stawić, ponieważ muszę osobiście coś tam potwierdzić. To po jaką cholerę w ogóle cokolwiek tam wysyłają? Chyba tylko po to, żeby Urząd Skarbowy mógł mnie ścigać, gdybym przypadkiem nie stawił się tam osobiście i nie potwierdził czegoś tam.

Wczoraj dowiedziałem się, że kartę czipową z NFZ też muszę wymienić w związku ze zmianą adresu. Dzisiaj poszedłem do odpowiedniego oddziału NFZ i dowiedziałem się, że aby mi wydali nową kartę muszę nie tylko wypełnić odpowiedni formularz i pokazać dowód osobisty z nowym adresem, ale jeszcze muszę przynieść wydrukowany dowód ostatniej wpłaty do ZUS (prowadzę działalność gospodarczą) — jako dowód, że mam opłacone składki. Dowód osobisty i formularz rozumiem, ale po jaką cholerę im ten ostatni dowód wpłaty? Przecież on niczego nie dowodzi oprócz tego, że zapłaciłem ostatnią składkę. Poza tym mają mnie chyba w tych swoich komputerach, prawda? Ciekawe co by się stało, gdybym przestał płacić te składki. Założę się, że szybko zaczęliby mnie ścigać. Skoro wtedy wiedzieliby, że nie płacę, to dlaczego nie mogą w tym samym źródle sprawdzić, że płacę?

Jestem na NFZ podwójnie wkurzony. Ponieważ przeżyłem właśnie okrągłą liczbę lat, poszedłem sobie wczoraj do przychodni, żeby zrobić generalny przegląd. Ponieważ raczej nie choruję, chciałem za jednym zamachem zapisać się do nowej przychodni i zrobić ten przegląd. Pani doktor uprzejmie poinformowała mnie, że nic nie może zrobić. Zdziwiłem się bardzo, bo słyszałem o projektach, żeby pacjent płacił za badania, ale zdawało mi się, że ustaw jeszcze parlament nie uchwalił. Pani doktor wyjaśniła mi, że biurokracja ZUS jest bardzo bezwładna. Po przepisaniu się pacjenta do nowej przychodni jeszcze przez co najmniej dwa miesiące pieniążki trafiają do starej przychodni.

Fajnie. Teraz przez najbliższe dwa miesiące nic tylko chorować! Do starej przychodni już nie mogę pójść, a w nowej mnie nie chcą zbadać, bo NFZ nie zapłaci im za wykonane badania.

Skoro NFZ mnie tak traktuje, to ja ich potraktuję tak samo. Olewam, że na karcie mam stary adres. Podobno jedyną konsekwencją będzie, że na receptach będzie wydrukowany stary adres. Niech sobie będzie nawet adres na Marsie! I tak bardzo rzadko choruję. Poza tym, jak dotąd, nikogo nie obchodziło, jaki adres mam wydrukowany na recepcie. Nie widzę żadnego powodu, żeby nagle zaczęło. Chyba, że Urząd Miejski wysłał również informację do NFZ, a w nim teraz chytrzy biurokraci czekają tylko, żebym skorzystał z tej dotychczasowej karty czipowej...

niedziela, 19 lipca 2009

Ratujmy dzieci

Niedawno sporo szumu było w mediach o ustawie zakazującej bicia dzieci. Więzieniem czy jakimiś innymi strasznymi konsekwencjami grozi nawet mały klaps w pupę dziecka. Nie śledziłem tego uważnie, bo — chwała Bogu — moje dzieci są już dorosłe. Uważam, że cały ten wrzask na ten temat wcale nie ma służyć ochronie dzieci. Tak naprawdę służy on wyłącznie dwóm celom:
  • politycy mogą pokazać swoją troskę w mediach, zwłaszcza w telewizji,
  • dziennikarze maję newsa przez pewien czas.
Swego czasu, gdy moje dzieci były małe, musiałem im dać parę razy w tyłek. Oczywiście było to efektem naszych wcześniejszych błędów. O tym, że wcześniej popełniliśmy błąd, przekonaliśmy się, gdy było już za późno. Gdy w efekcie wszelkie próby dogadania się z wrzeszczącym małym tyranem zawiodły, pozostał ostateczny środek perswazji: trzeba było wytrzepać nieco ubranko poniżej pleców. Moje serce bolało bardziej, niż to przetrzepane ubranko, oczy szczypały, ale wszelkie inne środki perswazji zawiodły. Uważam, że dobrze zrobiłem. Uważam, że również dzięki temu moje dzieci mają teraz proste kręgosłupy.

Oczywiście zdarza się, że dzieci są katowane — w rodzinach patologicznych. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie sądzi, że jakakolwiek ustawa zmieni postępowanie takich patologicznych rodziców.

O tym, że celem całej tej wrzawy było pokazanie się w telewizji, świadczy choćby to, że tak naprawdę nikt nie ma zamiaru zająć się rzeczywistymi zagrożeniami dzieci, jak choćby tym, że — jak to napisał Rafał Ziemkiewicz w swoim blogu — Polacy masowo pasą dzieci trucizną i co na to posłowie? Ano nic...

piątek, 17 lipca 2009

Atramentowa Rumba

Pracuję przy komputerze. Spędzam przed monitorem wiele godzin dziennie. Czasem zmęczony pracą, potrzebuję chwilę odpoczynku. Włażę wtedy na różne przypadkowe strony. Czasem znajdę na nich coś ciekawego. W ten sposób trafiłem na to nagranie. Lubię takie snujące się piosenki, śpiewane prosto z serca.

Moim zdaniem Stanisława Celińska jest bardzo dobrą aktorką. Mimo to nie byłem jej fanem. Dotychczas nie znałem jej jako piosenkarki. Nie znam żadnych innych piosenek przez nią nagranych. Jeżeli pozostałe są podobne do tej, chyba zostanę jej fanem.

Słowa tej piosenki są między innymi tutaj. Ich autorem jest Marcin Sosnowski. Muzykę skomponował Maciej Maruszko.

wtorek, 14 lipca 2009

Ateiści

Pewien ateista powiedział do kolegów ateistów:
Jeżeli, dałby Bóg, Pana Boga nie ma — to chwała Bogu, ale jeżeli, nie daj Boże, Pan Bóg jednak jest — to niech nas ręka Boska broni!
A tak naprawdę, to każdy ma swojego Boga, nawet ateiści. Niektórzy wierzą w Naturę, inni w Ekologię, jeszcze inni w Naukę itp.

czwartek, 9 lipca 2009

Takie tango

„[…] Przyjemność, odprężenie, bezpieczeństwo. Takie uczucia najczęściej towarzyszą kobietom przy tangu z dobrym partnerem. Każde tango to trzyminutowy romans […].

[…] Argentynki, choć życiowo bardziej obrotne od mężczyzn, potrafią być w tangu uległe i posłuszne […].

[…] tango odkrywa osobowość tego, kto tańczy. Jak na dłoni widać, kim tancerz jest i w życiu, i w łóżku. Bo tańczyć tango to mieć kobietę na trzy minuty. A o kobietę w Argentynie było kiedyś bardzo trudno, dlatego mężczyźni uczyli się tanga [...] i tangiem zdobywali kobiety. […]

[…] Klucz do sukcesu w tangu, tak jak w życiu, jest wciąż ten sam: balans miedzy macho a gentlemanem. Sukces odnoszą ci, którzy rozumieją, że mężczyzna nie tylko tańczy z kobietą, ale dla kobiety. Bez względu na to, gdzie tańczy – albo mężczyzna uwiedzie w tangu kobietę i będzie chciała z nim tańczyć, albo nie”
(Polityka 26/2004)
Są różne rodzaje tanga: klasyczne de salon, tango milonga, tango walc, nowsze tango nuevo i całkiem spółczesne neotango. Tango żyje i rozwija się.

Powyższe tango nagrała polsko-ukraińska grupa Dagadana. Reżyserem klipu jest znany ukraiński artysta Anatolij Ławryniszyn.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...