Strona główna

sobota, 3 lipca 2010

W niedzielę pójdę... do lasu

Jutro II tura wyborów Prezydenta RP. Od początku tych wyborów wiadomo było, że — w dużym stopniu dzięki propagandzie mediów — do drugiej tury przejdzie Komorowski i Kaczyński. Od początku zastanawiałem się, na którego z nich powinienem ostatecznie zagłosować.

Interesuję się trochę polityką. Wydaje mi się, że znam przynajmniej niektóre mechanizmy, według których działają polityce w Polsce. Nie kieruję się reklamówkami prezentowanymi w telewizji (w ogóle nie oglądam telewizji). Niemniej wybór między Komorowskim i Kaczyńskim…

Jeżeli wybrany zostanie Kaczyński, będzie mógł wykazywać nieróbstwo i nieudolność rządu PO. To dobrze, ale jeżeli zostanie prezydentem, albo zupełnie straci kontrolę nad PiS, albo przynajmniej będzie mieć na to znacznie mniej czasu. W efekcie PiS, który jest przecież partią typu wodzowskiego, będzie poważnie osłabiony. Może się wiec okazać, że w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych PO, pozbawione silnej opozycji, uzyska taką przewagę, że będzie samodzielnie rządzić. Może się też okazać, że w następnych wyborach prezydenckich Kaczyński, pozbawiony wsparcia silnej partii, przegra je na rzecz kandydata PO. W ten sposób PO zyskałoby w ciągu kilku lat władzę absolutną.

Poza tym, jeżeli prezydentem zostanie Kaczyński, rząd PO nadal będzie mieć wymówkę, że nic nie robią, bo i tak Prezydent wszystko by im zawetował.

Komorowski, gdy się go słucha, ma rozsądniejsze poglądy. PO zawsze miała w programie zamiar wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, podatku liniowego, obniżenia i uproszczenia podatków i ogólnie większą swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. Gdyby to zrealizowali, byłoby to z pewnością korzystne dla Polski. Rzecz w tym, że nie należy mylić słów z czynami. O ile pamiętam, PO tylko raz zainicjowała w Sejmie dyskusję o jednomandatowych okręgach wyborczych. Tuż przedtem pokłócili się ze wszystkimi pozostałymi partiami obecnymi w Sejmie. W tych okolicznościach było 100% pewności, że ten projekt zostanie odrzucony. 

To rząd PiS, mimo że złożony w większości z socjalistów, obniżył podatki, zlikwidował podatek od spadków oraz wprowadził kilka innych udogodnień.

Jeżeli prezydentem zostanie Komorowski, rząd PO nie będzie mieć wymówek, że nie może realizować reform. Mogą się za to zasłaniać tym, że nie mają w Sejmie absolutnej większości, a na każdą reformę nie zgadza się ta czy inna partia, więc i tak nie da się ich przeprowadzić.

Podsumowując, mamy wybór między socjalistą, który być może będzie jednak próbować liberalizować gospodarkę, i tak zwanym liberałem, którego deklaracje i wiele działań jest w swoim charakterze zdecydowanie lewicowe. Wybór każdego z kandydatów może mieć katastrofalne skutki dla Polski. W tych okolicznościach prawdopodobnie skorzystam z rady Rafała Ziemkiewicza, i wybiorę się na spacer, szerokim łukiem omijając ewentualne lokale wyborcze.

4 komentarze:

  1. Ale to takie mało patriotyczne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Patriotyzmem wykazałem się w I turze. Wtedy zagłosowałem na kandydata najlepszego, moim zdaniem. Ponieważ mój kandydat nie przeszedł do II tury, mogłem co najwyżej zagłosować na mniejsze zło. Nie potrafiłem jednak jednoznacznie rozstrzygnąć, co jest mniejszym złem. Dlatego mogłem albo wylosować kandydata, na którego zagłosuję, albo dać sobie z tym spokój. Uważam, że głosowanie na przypadkowego kandydata byłoby jeszcze bardziej niepatriotyczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nigdy żaden polityk nie pasował mi nawet 80% i zawsze głosowałam na mniejsze zło. Gdybym posługiwała się Twoim rozumowaniem to nigdy bym na wybory nie poszła. I większość społeczeństwa pewnie też.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też przeważnie głosuję na mniejsze zło. Tym razem nie potrafiłem rozstrzygnąć, który wybór jest mniejszym złem. Ponieważ oddanie przypadkowego głosu uważam za głupotę, więc tym razem w II turze powstrzymałem się od głosowania.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...